piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 5




Sierpień, 2239 r.


     Ciemność jest bytem koniecznym. Jest wyznacznikiem czasu, jego upływania. Dzieli nasze życie na chwile beztroski i zwątpienia. Moment życia oraz śmierci. Radość w niej odnajdują tylko niektórzy. Nieliczni, bo zdecydowana większość ludzi lęka się niepewnego. A ciemność jest wielką niewiadomą. Przeraża, ale równocześnie kusi z siłą nieporównywalną do niczego, co znane. Przyciąga jak zakazany owoc, który już raz zerwany i zmarnowany jest rzeczą niewybaczalną. Jednak czy ową ciemność można uznać za coś złego, całkiem odrzucić? Przecież wszystko zależy od ludzi, od ich podejścia, bo to sam człowiek jest winny wszelkim tragediom, które przytrafiają się mu w życiu codziennym. To on wyznacza własne ścieżki, a krocząc tą oblepioną ciemnością zbyt łatwo zgubić samego siebie.
     Ja jeszcze nie wybrałam swojej drogi, ale wydaje mi się, że od lat krążę wokół ciemności. Uciekam przed nią, wzbraniam się, a ona i tak raz po raz sięga swoimi mackami po mnie. Tak jakby nie potrafiła zrozumieć, że wcale jej nie chcę, objawia się w różnej formie. W efekcie błądzę w niej, potykając się i upadając. Ponoszę rany, które nie chcą się długo goić.
     Tym razem po prostu śnią mi się czarne oczy. Puste, bezdenne, martwe, przesycone złowrogą ciemnością. Nic innego nie może przedrzeć się do mojej nocnej krainy, bo to one zajmują całą przestrzeń. Choć budzę się raz po raz, to wcale nie przynosi oczekiwanego wytchnienia. Przeszkadza mi dosłownie wszystko - twardy kamień za plecami, ostry piach klejący się do spoconego ciała i ból. Piekielny ogień pożerający każdą tkankę mojego ciała. Czuję, że coś jest nie tak, a jednak na nowo pozwalam pochłonąć się snom. I oczy znowu się w nich zjawiają. I znowu włamują się do wszystkich snów, pełniąc tam główną rolę. Najczęściej po prostu na mnie patrzą, wywołując nieludzki lęk. Próbuję przed nimi uciec, ale podążają za mną krok w krok. Czasami tylko przemyka gdzieś ich właściciel, szczerząc ostrzegawczo zębiska i warcząc. Teraz w nich tonę. Widzę ciemną otchłań, która otacza mnie ze wszystkich stron. Czuję potworne zimno, przeszywające do głębi. Pragnę wypłynąć ku górze. Desperacko macham zdrętwiałymi nogami oraz rękoma, ale czuję, że pomimo tych ruchów zanurzam się coraz głębiej. Lodowata woda dostaje się do moich ust oraz nosa, wlewa do płuc, dusi. Domaga się mojego życia niczym krwiożercza bestia.
- Chodź do mnie. Przecież wiesz, że tak będzie lepiej - szepcze Czarna Pani. Uśmiecha się dobrodusznie niczym matka do nieposłusznego dziecka. Ja kręcę głową, pragnę się od niej odsunąć, ale ona przytula mnie do siebie z jeszcze większą zażartością. Zasłania bladą dłonią topielca moją twarz, gładzi po policzku długimi szponami, znacząc skórę krwawymi śladami. - Nie bądź nierozsądna. Życie nie jest dla ciebie, nie taki scenariusz napisał dla ciebie los. Jesteś moją córką, oddaną służką. Bunt nic ci nie da, Inezzz.
     W naiwnym geście zasłaniam uszy, aby uwolnić się od jej słów, które niczym tysiące maleńkich sztylecików ranią moją duszę i przelewają do niej truciznę, osłabiają wolę walki. Powoli dociera do mnie, że tym razem poniosę klęskę. Nie przeciwstawię się jej. Ciemność brutalnie wdziera się do mojego organizmu, oblepia serce. Spowalnia jego pracę, narzucając swój własny rytm.
- Pomocy! - próbuję wołać ostatkiem sił, gdy dostrzegam na brzegu jakieś postacie, ale z ust wydobywa się tylko niewyraźny bulgot. Poczwara śmieje się melodyjnym śmiechem, który pieści uszy niczym zgubny śpiew mitycznych syren. Ona jednak nie przypomina takiej syreny. Jest zwodniczo piękna, a jednocześnie niepokojąco normalna. Ma długie ciemne włosy, które falują wokół niej na wzór morskich wodorostów. Ludzka twarz ma łagodne rysy, choć to tylko pozory. Prawdę skrywają jej oczy. Są czarne, lecz iskrzą się jak diamenty lub gwiazdy na nocnym niebie. Nie widzę w nich przyszłości ani przeszłości, ale własną zagładę. Nie mogę teraz zginąć! Nie w taki sposób! Wymachuję rękami, próbując zwrócić na siebie uwagę. Nikt nie reaguje. Może nie słyszą? Ale przecież wyraźnie jeden z nich patrzy prosto na mnie, ma twarz odwróconą w moją stronę. Stoi z boku i bezczynnie się przygląda. Wydaje się znudzony całą sytuacją, podczas gdy jego towarzysze rechoczą ze śmiechu.
- Słyszą, ale nie chcą zawracać sobie tobą głowy - tłumaczy niecierpliwie zmora. - Wiedzą doskonale kim jesteś, a ty dowiesz się tego w swoim czasie, kochanie. Zrozumiesz wszystko i będziesz mi oddana, wdzięczna po wieczność, gdy ludzie będą konać w cierpieniu za twoją sprawą. Zgnieciesz ich wszystkich z moją pomocą. Przygotujesz glebę na nastanie nowych czasów, na narodziny nowych stworzeń. Lepszych i silniejszych. Słabsi odpadną w przedbiegach. Do nich przypisana jest śmierć. Odejdą w nicość, ich ciała ulegną upływowi lat i zostaną zeżarte przez robactwo, a reszta będzie świętować nieśmiertelność. Sama zobacz jak kruche jest życie niegodnych.
     Przestaję się dusić, leniwie unoszę się na wodzie, a zmora wypełza na ląd. Widzę, już widzę wszystko. Mam dokładny podgląd na całą sytuację. Potrafię nawet rozróżnić kolejne postacie przybywające nad brzeg. Nie znam ich prawie wcale, ale jedną osobę rozpoznałabym wszędzie. Przez krótką chwilę łapię z nim kontakt wzrokowy i nagle wszelkie chęci do życia i dalszej walki mnie opuszczają. Jared! Jared, co oni z tobą zrobili? Dlaczego stoisz z tymi stworami i zachowujesz się jak ktoś całkowicie inny? Gdzie błękit twych oczu? Bo znikł! Zastąpiła go potworna czerń. Pochłonęła wszystkie drobne, żółte plamki, którymi była usiana jego niebieska tęczówka, a w których tak często się zatracałam. Jeszcze nigdy wcześniej nie dzieliło nas tak wiele.
     Czarna Pani jest coraz bliżej, a on nie reaguje. Patrzy na mnie z okrutną obojętnością, która z wolna przeradza się w nienawiści. Stwór staje na dwóch nogach tuż za nim i nagle się zmienia. Już nie wygląda jak czarnowłosa, młoda kobieta. Teraz przypomina... mnie samą. Ma moje oczy! Moje zielone oczy, moje różane usta, ciemnobrązowe włosy. Ale to nie ja! To nie mogę być ja. Patrzę i nie dowierzam, gdy stworzenie czepia się o ubranie Jareda. Moimi palcami, lecz przyozdobionymi teraz ostrymi szponami rozszarpuje skórę, rozdziela tkanki, niszczy mięśnie. Krew spływa strużkami po ciele chłopaka. Łączy się w jedno, po chwili znowu rozdziela na strużki. Widzę, że on cierpi. Chwieje się na nogach, a potem upada na kolana. Dławi się własną posoką, a wrzask przepełniony bólem wyrywa się z jego gardła. A moje, nie jej, usta układają się w uśmiech. Szaleńczy śmiech wydobywa się spod rozchylonych warg, a dzika radość ogarnia mnie całą. Chcę więcej! Niech cierpi, niech wszyscy cierpią i giną! Bestia zerka z triumfem w oczach w moim kierunku, po czym chwyta Jareda za głowę i jednym ruchem ją urywa. I właśnie wtedy przychodzi otrzeźwienie. Przerażanie mnie paraliżuje. Chcę krzyczeć, ale nawet tego już nie potrafię. Tafla wody pode mną znowu się otwiera, a ja do niej wpadam. Tonę. Słone łzy rozpaczy spływają po policzkach, mieszają się z zabójczą wodą. Cicha toń pochłania mnie do środka, zamyka w swoim wnętrzu. Przełyka, trawi. I kiedy myślę, że już po mnie, nagle czuję mocne szarpnięcie. Potem kolejne i kolejne. Pragnę się od nich uwolnić, ale one nie ustają. Wręcz przeciwnie - wzmacniają się, a ja już nie mogę dłużej wytrzymać. Ostatni krzyk wyrywa mi się wreszcie z mojego gardła.
- Inez! Inez! Obudź się, już!
     Co? Przecież ja nie śpię. Ja tonę. Umieram! A może już umarłam? Może to anioł stróż próbuje przeprowadzić mnie bezpiecznie w lepsze miejsce? Może zaraz spotkam rodzinę? Mamę, tatę i dziadków. O, i kochanego kundelka - Hathi. On też tu będzie?  A Jared? Gdzie jest mój Jared? On naprawdę zginął? To ja go zabiłam? Może to jednak piekło stanęło przede mną otworem? Nie! Nie chcę tu być bez niego! Nie, Aniele, nie pozwól by coś nas rozdzieliło. Strach pojawia się ze zdwojoną siłą. Tak bardzo się boję. Dławię się własnym szlochem, a potem czucie powraca. Zarzuca mnie milionem różnych doznań, choć zdecydowanie najsilniejszy z nich jest ból. Czy tak będzie już zawsze? Wieczne cierpienie? Może właśnie na to zasłużyłam? Przez swoją bierność, przez ciągłe uciekanie?
     Czuję czyjeś silne dłonie na własnych ramionach, które ściskają mnie i gwałtownie potrząsają moim ciałem. Właśnie to zmusza mnie do otwarcia oczu. Z trudem podnoszę ociężałe powieki i w mroku dostrzegam przed sobą przerażoną twarz Jareda. Chłopak, gdy to widzi, oddycha z ulgą i przytula mnie do siebie mocno. Ja wciąż nie wiem, co się dzieje. Czuję jak tętno w moich żyłam zdecydowanie wzrasta, a krew szumi mi w uszach, ale tego nie rozumiem. Nie rozumiem niczego. Skąd ten paniczny strach? Skąd przypływ adrenaliny? I skąd odraza w stosunku do Jareda? Muszę walczyć z chęcią odepchnięcia chłopaka od siebie. Wciąż przed oczami mam wizję jego głowy turlającej się po podłożu i bezwładnego korpusu upadającego na glebę, zalewającego ją krwią.
- Już spokojnie. - Jared jakby nie dostrzegał mojej niechęci co do niego, tuli mnie i próbuje uspokoić. - To był tylko zły sen, koszmar. Nie musisz się niczego bać. Jestem przy tobie.
     Nie, tak nie może być. Przy mnie zginiesz! Nie rozumiesz tego?! Uciekaj! Próbuję wstać, ale gdy tylko przenoszę ciężar ciała na prawdą nogę, natychmiast upadam pod wpływem nagłego bólu. Zaciskam zęby, a w oczach zbierają się łzy.
- Ej, spokojnie. Nie wstawaj, bo zrobisz sobie krzywdę.
- Nic ci nie jest? - pytam słabo, nie zwracając uwagi na jego słowa, na co on wybucha zduszonym śmiechem.
- Mi? To ciebie zaatakowało to coś na pustyni. Nie pamiętasz? No dobrze, może to wina temperatury. Widzisz, w nocy miałaś potworną gorączkę i strasznie krzyczałaś. Musiałem pilnować, abyś nie ściągnęła na nas zbyt dużej uwagi ani nie zrobiła sobie krzywdy - tłumaczy dalej chłopak, niezrażony moją zagubioną miną.
- Gorączkę? - szepczę cichutko. Ciężko mi to wszystko poukładać sobie w głowie. Przez cały czas było mi zimno, lodowato. Skąd zatem gorączka?
- Potworną. - Dotyka mojego czoła, z czułością odgarnia zbyt długą grzywkę z oczu. I patrzy, a ja widzę w jego jasnych, błękitnych tęczówkach bezgraniczną troskę i miłość. Przez niego czuję się taka malutka, jeszcze mniejsza, niż do tej pory. On sam wygląda na potwornie zmęczonego. Sińce pod oczami są jawnym dowodem nieprzespanej nocy. - Jednak teraz znowu spadła. Inez, co się dzieje? Noga już nie krwawi, ale może wciąż cię boli? Nie mam nic przeciwbólowego. Musisz to wytrzymać.
     Jego słowa docierają do mnie jakby z daleka. Widzę, że porusza ustami, ale słowa które z nich wychodzą stają się coraz cichsze i cichsze. Znowu otacza mnie ciemność, choć bronię się przed nią ze wszystkich sił.
     Podobne sytuacje mają miejsce jeszcze kilka razy. Potem wszystko wraca do normy. Względnej normy. Noga wciąż boli, ale ból ten nie pozbawia mnie przytomności ani nie wywołuje absurdalnych koszmarów. Staje się minimalny, a ja biorę to za dobry znak.
     Kilka godzin później siedzimy przy skromnym posiłku i ustalamy dalszy plan działania. Jared chce jeszcze zostać w tym samym miejscu, a przynajmniej tak mówi. Sama dobrze wiem, że to jest najgorszy pomysł z możliwych. Chłopak upiera się przy nim tylko ze względu na mnie. To czysta głupota, ale niewiele mam do powiedzenia. Bez jego pomocy i tak zbyt daleko bym nie doszła. On to chyba wie, bo wygląda na usatysfakcjonowanego oraz dziwnie spokojnego. Dlatego dalej siedzimy w cieniu rzucanym przez wielki głaz. Zachowujemy się tak jakby problem żywego trupa pełzającego gdzieś po pustyni wcale nas nie dotyczył.
- Pójdziemy teraz na południe - mówi stanowczo, bawiąc się kosmykiem moich włosów. Przymykam oczy, rozkoszując się jego dotykiem i starając się nie myśleć o niczym innym, szczególnie o poprzednim koszmarze. Tak, uznałam go za zwykły koszmar wywołany natłokiem wydarzeń. - Jak dobrze pójdzie to jutro powinniśmy dotrzeć do tamtej ściany. Wejdziemy do kanionu i dotrzemy do... Hej, co tam jest?
     Fascynacja w jego głosie natychmiast zmusza mnie do reakcji. Szybko otwieram oczy i zerkam w kierunku, w którym i on patrzy.
- Oh... - Tylko tyle jestem w stanie wydusić. To co widzę jest niemożliwością, zwykłą fikcją. Daleko przed nami rozpościera się coś, co burzy równą linię horyzontu. Jest to znajome, ale tak nieprawdopodobne, że nie mogę dać temu wiary. Zielone liście kołyszą się na wietrze, w oddali słychać świergot ptaków. Las? Przecież są rzadkością. Skąd więc do diabła wziął się on na środku pustyni? Zamiast radości, czuję potworny niepokój. Wiem, że to nie jest normalne zjawisko.
- Co o tym myślisz? - pyta Jared. Przenoszę na niego wzrok i widzę, że już podjął decyzję. Dostrzegam determinację na jego twarzy. Chłopak chce zaryzykować i udać się właśnie w tamtą stronę. Rozumiem go, ale zdrowy rozsądek podpowiada mi, że powinniśmy trzymać się z dala od tego miejsca. Jednak mój sprzeciw nic tu nie da. Zdaję sobie sprawę, że to jedyne wyjście. Muszę zacisnąć zęby i po raz kolejny zdać się na ślepy los.



Tak, rozdział miał być dopiero 20, ale że wczoraj wieczorem dopadła mnie wena, to udało mi się coś sklecić, wiec publikuję wcześniej. Błędy niby sprawdzałam, ale mogą się jeszcze pojawić, bo publikuję na świeżo. I wiem, wiem znowu mam u was zaległości, ale już pomału je ogarniam. Zwłaszcza, że leń chyba definitywnie minął. Mam nadzieję, że ogólna niechęć do robienia czegokolwiek nie powróci, bo mam masę planów!





19 komentarzy:

  1. A jednak rozdział jest wcześniej! Aż zatarłam ręce, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie ma co czytałam z bardzo pozytywnym nastawieniem :)
    Inez miała naprawdę dziwny sen, koszmar, jak to ujęła i muszę przyznać, że powoli zaczynałam się w nim gubić. Jednak mam wrażenie, że to, co widziała to nie jest jedynie mara senna. Wiem, wiem, może i przesadzam, ale wydaje mi się, że jej "gorączkowe omamy" mają jakiś większy przekaz. W końcu nic zazwyczaj nie dzieje się bez przyczyny...
    Zastanawia mnie ten las, który ujrzeli. Zdecydowanie nie powinno go być na środku pustyni. Dla mnie zdaję się być fatamorganą, ale widzą go oboje... Cóż zatem szykujesz dla nich jakieś niebyt miłe niespodzianki. Tego to ja jestem przekonana. W końcu takowe miejsce może i mogłoby przynieść ulgę w ich podróży, ale... Właśnie zawsze mam to jedno, małe "ale". Tym razem nie będę rozwijać swojej myśli, tak samo jak twoi bohaterowie muszę sobie wszystko poukładać w głowie, mimo, że to nie ja lada moment znajdę się w tej tajemniczej, zielonej przestrzeni.
    Ah! Cieszę się, że dodałaś coś nowego tak szybko, ale jak to ja - chciałabym już więcej! Jestem chyba zbytnio niecierpliwa... Heh... za to mogę ci powiedzieć, że rozdział jest świetny, znacznie spokojniejszy niż poprzedni, ale podoba mi się. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jest wcześniej, bo i wena wcześniej się zjawiła :)
      Co do koszmaru Inez... Niestety nie zdradzę ci teraz czy będzie miał on jakieś odwołanie w przyszłości czy po prostu to zwykłe omamy wywołane gorączką. Sama się przekonasz całkiem niedługo.
      Nie, nie las jest rzeczywisty, to nie żadna fatamorgana, choć rzeczywiście mogłoby się tak wydawać. W każdym razie poszukiwanego wytchnienia tam nie znajdą jak sądzę ;) Choć jeszcze nie wiem, bo póki co nie mam nic w zapasie. Wszystko wyjdzie w praniu jak ja to mówię :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ma to jak kapryśna przyjaciółka wena... W sumie mnie też mogłaby odwiedzić :)
      Mimo, że nie chcesz mi zdradzić jak to jest z jej koszmarem to i tak jakoś mam wrażenie, że uzyska choć częściowe odzwierciedlenie w życiu dziewczyny.
      Skoro las nie jest fatamorganą to jestem ciekawa skąd się tam wziął i jak przetrwał pustynne warunki, które miał wokół? Jednak znacznie bardziej zastanawia mnie, co czeka w nim twoich bohaterów...

      Usuń
  2. Powróciłam z umarłych do blogosfery, więc zabieram się za komentowanie. :)

    Rozdział mnie urzekł - opisy są (jak zawsze) piękne, pełne finezji i bardzo szczegółowe. Nie brak im niczego. Reszcie tekstu także niczego nie można odmówić.
    Koszmary nigdy nie są rzeczą przyjemną, to fakt. Dlatego współczuję głównej bohaterce tego, że miewa je tak często i że są one tak... okropne. Nie zazdroszczę jej tego... Ale wydaje mi się, że te sny mają jakiś głębszy sens. Może będą prorocze albo co?? Ciekawi mnie to niezmiernie.
    Do tego ta sceneria: wokół pustynia, piach, a tu nagle co? Las... I to jaki... Taki jakiś ponury i mroczny.
    Oj, czuję że będzie się tu działo spooro. :)

    Pozdrawiam.
    nowa-prawda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to witam :) Mi też się zdarza na coraz to dłuższe okresy znikać z blogosfery, ale mam nadzieję, że to minie.
      Bardzo się cieszę, że rozdział ci się podobał.
      Ja chyba za bardzo lubię Inez, wiec nawet jej spać spokojnie nie pozwolę ;) Prorocze? Raczeej niee, choć jakieś swoje odwołanie w przyszłości mieć mogą. Jeszcze tego do końca nie przemyślałam.
      Dziać się coś będzie, ale co... Tu już milczę ^^

      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Przeczytałam ^^. Dobrze, że mija ci ten leń :). Niepokoją mnie te sny i zwidy głównej bohaterki. Czyżby to z powodu tego nieprzyjemnego spotkania z tym zdeformowanym ciałem? Myślę jednak, że te omamy nie są jedynie czymś przypadkowym, bo skoro poświęciłaś im tyle miejsca i tak starannie opisałaś koszmarne sny, jestem przekonana, że będą mieć duże znaczenie w przyszłości. Co nie zmienia faktu, że i tak są niepokojące, a może nawet bardziej niepokojące, gdy się pomyśli, że mogą zawierać jakieś ziarno prawdy i zwiastować przyszłe wydarzenia. I tym sposobem można sobie zacząć snuć jakieś wyobrażenia na temat przyszłego wątku głównego, bo może będzie się jakoś wiązał z tymi snami i niesionym przez nie przekazem?
    Tylko ciekawe, czemu akurat Inez mogłaby odegrać jakąś rolę, ale jestem ciekawa, co to będzie i jak dalej się potoczy ich wędrówka przez pustynię. Ten las mnie niepokoi. Ciekawe, czy też jest zwidem, czy istnieje naprawdę, ale można się po nim spodziewać różnych rzeczy. Wgl dobrze że Inez ma przy sobie takiego Jareda, który przy niej był, kiedy się rzucała we śnie. Choć nie dziwi mnie jej reakcja, kiedy najpierw o nim śniła w taki okropny sposób, a potem ujrzała go po przebudzeniu...
    Zaczyna się dziać coraz więcej :). Coraz bardziej ciekawi mnie to opowiadanie, choć i tak jestem bardzo stęskniona za granicą-przebudzenia, bo dawno tam nic nie było ;PP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) No ja też się cieszę, że leń mija, bo było to strasznie uciążliwe!
      Ja Inez po prostu baardzo lubię, dlatego nawet jej po nocach spokojnie spać nie pozwalam. Sny te pewnie jakieś odwołanie w przyszłości mieć będą, ale nie są tak do końca prorocze. Inez nie jest wróżką ani nie ma talentu przewidywania przyszłości.
      Powiem tyle, że na pustynię już raczej nie wrócą, a wy możecie to interpretować jak tylko chcecie ^^ A las jest rzeczywisty i szykuję dużo ciekawych rzeczy w nim dla naszej dwójeczki.
      Tak, Jared to prawdziwy skarb.
      Na drugi blog wracam już może w sierpniu. Musiałam przemyśleć sobie kilka rzeczy, ale teraz powoli wracam.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Tak pięknie i dokładnie wszystko opisałaś. Muszę powiedzieć, że z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi się tutaj podoba. A ten koszmar! Gdyby nie to, że wiedziałam, że to sen to mogłabym uwierzyć, że to się mogło stać. Bardzo realistyczny. I straszny. Ja też jak mam gorączkę to takie mi się okropne sny śnią. Ja zawsze mówię, że jak już coś się przyśniło, to już się nie stanie, bo niby dwa razy nic się nie dzieje, więc potraktowałam to wszystko jak koszmar. Oby nie było w nim nic prawdziwego.
    Las? Hmm, no ja jestem ogromnie ciekawa, co oni tam spotkają. Jakieś dzikie zwierzęta, a może ludzi, albo tych zombiaków, co spotkali już jednego? :D Nie wiem, ale jestem pewna, że będzie się działo, bo Ty przecież nie dasz żyć spokojnie swoim bohaterom, o nie XD
    "Przecież wszystko zależy od ludzi, od ich podejścia, bo to sam człowiek jest winny wszelkim tragedią" - tragediom :3 więcej nic nie znalazłam ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. ten sen Inez był okropny, naprawdę nie wiem co ty robiłaś, pisząc to, ale podziwiam Twą kreatywnośc i wyobraźnię :D podziwiam i trochę też się jej obawiam :P
    Chciałabym napisac, że mam nadzieję, iż ten sen był spowodowany tylko okaleczeniem i gorączką, i że już więcej do niego nie dojdzie, że nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości, ale za dobrze Cię znam, żeby się taką nadzieją karmić. Pozostaje mi więc tylko liczyć na to, że nie szykujesz tym swoim biednym bohaterom jakiś strasznych katuszy, chociaż tu też chyba nie mam wielkich na to nadziei :D
    las? moja pierwsza myśl to była fatamorgana, bo przeciez takie rzeczy się ma pustyni zdarzają, ale kto wie, kto wie ... osobiście boję się tego, co wyniknie z następnego rozdziału, ale czekam na niego z niecierpliwością!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech, gdyby tak jeszcze mój leń chciał sobie iść...
    Ale wracając do rozdziału. Zakładam, że sen i ogólny stan, w jakim znalazła się Inez spowodowany był raną zadaną przez owe coś dziwnego z poprzedniego rozdziału. Trochę żałuję, że nic więcej nie było na temat samej rany, bo nie wyglądało to tak, jakby wszystko było w najlepszym porządku.
    Sen sam w sobie był dość niepokojący i spowodował w głowie powstanie różnych pytań. Tak sądzę, że pewnie będzie miał jakiś głębszy związek z przyszłością Inez. Jednak w głębi ducha mam nadzieję, że Jaredowi jednak nic grozić nie będzie.
    Ja bym bardziej powiedziała, że nie las, a jakaś oaza skoro znajdują się na pustyni (na fatamorganę nie liczę, bo tutaj coś z daleka śmierdzi jakimś niebezpieczeństwem). Ale z drugiej strony to dość dziwny świat i przecież może się okazać, że to coś zupełnie innego.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Upiorny ten sen, ale doskonale go opisałaś. Jestem ciekawa czy to tylko taki zwykły epizod, faktycznie majak wywołany gorączką czy pociągniesz ten wątek dalej.
    Las mnie niepokoi, to strasznie dziwne jest.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak znakomicie opisałaś ten cały koszmar Inez, że aż sama zaczęłam się bać. Dobrze, że przeczytałam rozdział wczesnym wieczorem, a nie późną nocą, bo znając życie wyobraźnia zaczęłaby mi szaleć ;D Bardzo chciałabym wierzyć, że to wszystko, ta Czarna Pani, śmierć Jareda i radość, jaką Inez odczuła na ten widok to zwykły sen, jednak niestety nie potrafię. Boję się, że ta przerażająca zmora grasuje gdzieś w pobliżu i dobierze się parze do skóry. Odnoszę również wrażenie, że atak tego truposza ma z tym wszystkim związek - w końcu od tego momentu Inez zaczęła wariować, a ten koszmar był zbyt realistyczny, aby go uznać za zwykłe majaczenie w trakcie gorączki. Może ten trup zainfekował jakoś ciało dziewczyny? Nie mam pojęcia, to jedna z niewielu rzeczy, jakie chodzą mi po głowie. Niesamowicie trzymasz w napięciu. Również obawiam się tej wyprawy do lasu, nie wiadomo, czo czyha między drzewami...
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko, kocham to opowiadanie! Ten Twój styl... niesamowity. Uwielbiam ten opis na początku. Aż mnie ciarki przeszły, kiedy pisałaś o śmierci w taki sposób. Wierzę jednak, że ten bunt się opłaci, że wreszcie wszyscy się zbuntują, bo to wcale nie jest idealny porządek świata, tylko jeszcze większy chaos.
    Podoba mi się, że opisy uczuć porównujesz do odczuć fizycznych, jak na przykład ten fragment o sztyletach na początku.
    Sen Inez był okropny. Matko, a co, jeśli Jared przejdzie na tamtą stronę? Nie chce mi się to wierzyć, ale jednak. Obawiam się tego, co czai się w lesie. To miejsce zawsze mnie przerażało, choć może okazać się dobrą kryjówką. Poza tym mam nadzieję, że główna bohaterka szybko wyzdrowieje.
    Przepraszam za ten chaotyczny komentarz i tak wielkie opóźnienie. Pozdrawiam i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  10. zainteresowała się coraz bardziej. ogólnie lubię motywy snu i cieszę się, że poświęciłaś mu chwilę w swoim opowiadaniu. Inez miała straszny koszmar, który zapewne będzie miał jakieś znaczenie w przyszłości. Domyślam się, że to z powodu tej rany i mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie.
    Podobał mi się początek. ten opis był naprawdę świetny. mam nadzieję, że znajdę na tym blogu więcej tak trafionych przemyśleń.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

  11. To był tylko sen? Mam dziwne wrażenie, że on się ziści, że nie był przypadkowy. Może się mylę, no, ale... Okaże się. :D Las na środku pustyni? No, nieźle. Nie wydaje mi się, żeby pójście tam było bezpieczne, ale z drugiej strony przydałoby się zbadać tak dziwne zjawisko. Może jednak warto. Dobra, pewnie czeka ich tam coś złego. Chociaż, jakby nie patrzeć, to nigdzie nie są do końca bezpieczni. Wszędzie coś im grozi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na wstępie muszę Cię przeprosić za taką zwłokę w komentowaniu Twoich opowiadań, ale przez ten upał dopadł mnie straszny leń i dopiero teraz pomału wraca mi ochota na cokolwiek. Na granicy wszelkie zaległości postaram się również dzisiaj nadrobić.
    W tym rozdziale zdecydowanie najbardziej zaintrygował mnie ten sen, chociaż mam dziwne wrażenie, że to nie był tylko sen, a coś w rodzaju wizji, przepowiedni, którą wywołało to, że Inez zaraziła się czymś od tego faceta na pustyni. Może ta, hm, choroba powoduje, że ludzie zmieniają się w te nowe stworzenia, o których wspominała zmora, a Inez w jakiś sposób ma nimi przewodzić, bo jest odporna na tę chorobę? W każdym razie jestem bardzo ciekawa, co wymyśliłaś.
    Zaniepokoił mnie fragment o tym, co ta zmieniona w Inez kobieta zrobiła Jaredowi. Mam nadzieję, że ten fragment ma jakieś metaforyczne znaczenie, a nie dosłowne i Jared jednak przeżyje.
    Ten las mnie niepokoi. Może to po prostu jakiś bardziej rozwinięty, czy też zmutowany przez apokalipsę :>, rodzaj oazy? Pozostaje mi już tylko czekać na wyjaśnienia.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wydawało mi się, że komentowałam i czytałam ten rozdział, ale chyba mi się zawieruszył w spisie.
    Jutro już zrobię to na pewno:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale musiałam zrobić sobie mały urlop od blogów.
    Ten sen Inez był strasznie dziwny. Mam wrażenie, że wywołała go rana zadana przez żywego trupa, bo był taki dość... morderczy ;) Ciekawi mnie, czy Czarna Pani to jakaś realna postać i czy Inez spotka ją "na żywo". Coś mi się wydaje, że związek Jareda i Inez może się rozpaść przez to, że dziewczyna bałaby się zrobić mu krzywdę...
    Las pojawił się właściwie znikąd i według mnie jest podejrzany. A może to fatamorgana albo pułapka? No i dziwię się też, że truposz ich nie dogonił, ale może dał sobie spokój :)
    Na Granicę wpadnę później, bo mam tam więcej do przeczytania. Mam nadzieję, że tutaj też się coś niedługo pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
  15. O rany... Taki popularny i oklepany temat, a ty stworzyłaś z niego coś, od czego nie da się oderwać, i o czym cały czas się myśli! Żaden z rozdziałów mnie nie znudził, nawet na moment. A opisy tego snu/wizji były po prostu niesamowite!

    OdpowiedzUsuń