niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 3

   


Lipiec, 2239 r


     Tęsknię. Chociaż nie jestem pewna za czym. Bo czy można odczuwać podobne uczucie, skoro nigdy dobrze nie poznało się innej alternatywy? Wychowałam się już przecież w nowej rzeczywistości. W świecie, który jednocześnie przeraża i fascynuje. Zabija i daje szanse na lepsze życie. Czy było tak od zawsze? Może to wcale nie świat tak bardzo się zmienił, a jedynie ludzie nim rządzący? Nie potrafię tego jednoznacznie stwierdzić, bo nie pamiętam zbyt wiele z czasów sprzed katastrofy. Naturalnie, miałam za mało lat, aby wszystko spamiętać. Tylko, że już wtedy czułam, że źle się dzieje. Mama wracała zawsze z pracy ze zmartwioną miną, zasiadała przed telewizorem, a to co tam widziała czy usłyszała wcale nie poprawiało jej humoru. Bała się, a mi ten lęk mimowolnie się udzielał. Jako kilkuletnie dziecko nie dużo rozumiałam, wiele po prostu mi umykało, ale potrafiłam stwierdzić, że coś jest nie tak jak zwykle.
     W sumie już wtedy miałam rację, jeszcze o tym nie wiedząc. W pewnym momencie postawiono mnie bowiem przed faktem dokonanym i kazano grać w grę, której zasad nie zdążyłam jeszcze przeczytać. Do wszystkiego musiałam zatem dochodzić na własną rękę, popełniając przy tym mnóstwo błędów oraz potknięć. Jeżeli zechciałabym teraz wziąć do ręki kartkę i wypisała bilans zysków oraz strat, to te drugie stanowiłyby zdecydowaną większość. Nie, nie jestem z siebie zadowolona. Kto by był na moim miejscu? Z perspektywy czasu widzę jednak, że większość wpadek była tak idiotyczna, tak samolubna i tak łatwa do ominięcia, że jest mi wstyd za samą siebie. Gdybym tylko mogła cofnąć się o kilkanaście lat wstecz... Właśnie, tylko czy wtedy zrobiłabym cokolwiek innego? Czy nie posłuchałabym matki, gdy kazała mi uciekać, gdy ona sama szła do paszczy lwa, do miejsca swojej zguby? Co jeśli poszłabym za nią, nie uprzedzając o tym? Czy również bym zginęła? Może Wybrani zlitowali by się nade mną i przyjęliby do swojego grona? Wtedy żyłoby się lepiej, bezpieczniej, pewniej. Wtedy też nie musiałabym bać się każdego dnia, uciekać jak tchórz, ale nie spotkałabym Jareda. Nie poznałabym go, nie pokochała. Stałby się dla mnie całkowicie obcym człowiekiem, wrogiem. Czy byłoby to lepsze? Nie. Zdecydowanie nie. Jednak tęsknota za nieznanym wcale nie znika. Wciąż czai się w zakątkach świadomości.
     Zaciskam zęby, starając się odgonić zbyteczne myśli. Robię to, dopóki nie zaczynam odczuwać bólu. Gdy staje się nieznośny, powoli rozluźniam szczękę i przyspieszam kroku. Szybko dociera do mnie, że to nic nie da. Marnotrawstwo sił. Chcę uciec od samej siebie, nie mogąc wytrzymać we własnym ciele. Właśnie to jest najważniejszym problemem. Zapomniane sumienie na nowo odżywa i próbuje mi wmówić, że śmierć matki oraz wielu innych osób jest także moją winą. Bo przecież nie robię nic, aby temu zaprzestać. Bo to ja oddycham, żyję, a oni już nie. Według niego jestem egoistką. Sumienie nie rozumie tylko jednego. W tym świecie inaczej się nie da. Gdybym zechciała użalać się nad każdym człowiekiem z osobna, dawno podzieliłabym ich los. A może właśnie o to chodzi?
- Czemu tak nagle zamilkłaś? - pyta szeptem Jared. Posyła mi ukradkowe spojrzenie, aby upewnić się, że wszystko ze mną w porządku, po czym znowu skupia się na drodze przed nami. Nie możemy się rozkojarzyć, ale on i tak od czasu do czasu próbuje wciągnąć mnie w rozmowę. Tak jakby siedział w mojej głowie i czuł, że dopada mnie chwila zwątpienia. Długo nie odpowiadam. Wolę lustrować wzrokiem otoczenie, choć przez ogólną ciemność niewiele mogę dojrzeć. Jest ona zarówno naszą osłoną, jak i wielkim utrudnieniem. Gdyby wróg czaił się gdzieś w pobliżu, mielibyśmy mniej czasu na ucieczkę, ale i on zauważyłby nas odrobinę później.
- Mam dziwne przeczucie... - zaczynam, ale urywam, gdy chłopak mierzy mnie kolejnym spojrzeniem. Jak dotąd wszystkie moje przypuszczeni się sprawdzały. Niestety nigdy nie dotyczyły rzeczy przyjemnych. - To nic takiego, po prostu myślę, że dzisiaj coś się wydarzy. Inaczej. Czuję, że nic się nie zdarzy i... boję się. Bo co jeżeli tam nic nie ma? Jeśli nie znajdziemy innej kryjówki? Będziemy musieli zawrócić z tym, że nie wiem czy mamy jeszcze do czego wracać.
     Nie powinnam tego mówić. Dobrze wiem, jak opiekuńczy potrafi być Jared. Jedna moja skarga może pociągnąć za sobą mnóstwo mniej lub bardziej nieprzyjemnych konsekwencji. Dlatego na ogół milczę. Tym razem słowa są szybsze od myśli i już zaczynam tego żałować. Czuję na sobie czujny wzrok chłopaka, a w głowie powoli zaczynam układać wszelkie wykręty, którymi mogłabym się uwolnić od męczącego przesłuchania. Jared jednak mnie zaskakuje. Zamiast rozpocząć swoje śledztwo jak to miał w zwyczaju, zbywa wszystko machnięciem ręki. Jest pewny siebie, a to dodaje mi odwagi. Podchodzi do mnie, po czym obejmuje ramieniem i całuje w czubek głowy.
- Nie martw się, ze wszystkim sobie poradzimy. Nie pozwolę, aby cokolwiek ci się stało.
     Nie rozumie, że nie martwię się o własne bezpieczeństwo. To nasza wspólna przyszłość nie daje mi spokoju. Zbyt wiele w niej znaków zapytania, a ja lubię jasne sytuacje. Chciałabym nie martwić się każdym kolejnym dniem i sytuacją obecną. Bo ta druga jest beznadziejna i pogarsza się z każdą uciekającą chwilą, choć Jared nadal nie chce tego przyznać.
     Wędrujemy już kilka godzin, a wciąż nie napotkaliśmy na odpowiednie miejsce na nową kryjówkę. Czas nas goni - widzę to po niebie, które przybiera z wolna odcienie jasnego błękitu, mieszającego się z żółcią i różem. Niepokoi mnie to, bo wiem doskonale, że podróż po upalnej pustyni w ciągu dnia równać się może tylko ze samobójczą misją, na którą decydują się desperaci. Jednak chyba będziemy do niej zmuszeni, bo wszędzie, gdzie wzrokiem sięgnąć widać jedynie rozległe pustkowie - piaszczystą pustynię, odległe wzgórza, dziwną roślinność i jeszcze dziwniejszą faunę. Jakby przewidując nieuniknione, wszystko co żywe, zaczęło się zmieniać już wiele lat przed katastrofą, aby dostosować się do nowych, cięższych warunków. Rośliny stały się bardziej agresywne, nauczyły bronić same siebie. Zwierzęta również odnalazły swoje unikalne sposoby na poradzenie sobie z nieprzychylną aurą. W sumie nawet je rozumiałam. Sama z wdzięcznością przyjęłabym mechanizm, który mógłby obronić mnie przed niebezpieczeństwami nowego świata. Żałowałam tylko, że przez te działania nie ułatwiły one życia ocalałym ludziom. Teraz jeszcze trudniej jest znaleźć pożywienie i przy okazji nie zatruć się nim śmiertelnie lub nie zostać samemu pożartym. Zwykłe szczurze mięso może okazać się nie tylko ohydne, ale również toksyczne. Na szczęście przez lata zdobyłam już sporo przydatnej wiedzy, ale początkowo wielu ludzi zginęło właśnie w tak błahy sposób, poprzez nieuważną konsumpcję wszystkiego, co nawinęło im się pod rękę. Głód był potworną siłą, odbierającą cały zdrowy rozsądek. Zaglądając ludziom do oczu, popychał do desperackich kroków. Tylko czy można ich o to obwiniać? Jak ja bym się zachowała, gdybym nie spotkała Jareda? Przecież to on nauczył mnie większości tego, co umiem obecnie.
     Patrzę na swoje zniszczone, pokryte czerwonym pyłem pustyni tenisówki, które chyba jeszcze tylko cudem utrzymują się na nodze, i dostrzegam na ich czubku wielką, żółtą gąsienicę. Całe, długie ciałko ma pokryte ostrymi jak igły kolcami, które służą zarówno do obrony przed wrogami jak i magazynowania wody. Cwaniara nieźle to sobie wykombinowała. Podczas deszczu, który pojawia się tu naprawdę rzadko, łapie do nich maksimum wody. Wystarcza jej ona na kolejne, długie tygodnie czy miesiące.
     Dlaczego ludzie nie pójdą jej śladem? Czemu uparcie trzymają się swojej formy, nie korzystając z żadnych udogodnień? Ewolucja podąża ciągle do przodu, wszystko się zmienia. W końcu może i na ludzi przyjdzie swoje kolej? Kto wie, jak będą wyglądać następne pokolenia, w tym moje dzieci? Zaraz! Jakie dzieci? Przecież nie mogę skazać małej, niewinnej istotki na tak okrutny los. Mimo, że zawsze marzyłam o dużej rodzinie, gromadce uroczych szkrabów biegających wokoło stołu i bawiących się z psem, nie mogę do tego dopuścić. Wystarczy, że sama muszę to znosić. Własne pragnienia muszą zejść na dalszy plan. Nieważne jak bardzo będę przy tym cierpieć ani czy unieszczęśliwię Jareda. Przecież on byłby wspaniałym ojcem. Jest troskliwy, opiekuńczy, wyrozumiały... W wyobraźni widzę już obraz małego, pyzatego chłopca z burzą gęstych, blond loczków i ogromnymi, zielonymi oczami, tak bardzo podobnymi do moich. Długo nie mogę wyzbyć się tej wizji. Nie, to niemożliwe. Jared powinien zrozumieć.
- Nie widzę w tym dalszego sensu - oznajmia ze złością chłopak, zatrzymując się raptownie. Otrząsam się z zamyślenia i zrzucam delikatnie z buta gąsienicę, zerkając jednocześnie na blondyna. Czuję jak na moje policzki znowu wypełzają niechciane rumieńce, spowodowane nieproszonymi myślami. Znikają natychmiast, gdy tylko zauważam minę Jareda. Widzę, że jego wcześniejsza pewność siebie, którą tryskał kilka godzin wcześniej, zniknęła bez śladu. Teraz jest zagubiony, podobnie jak ja sama.
- Tam nic nie ma - potwierdzam, lustrując wzrokiem horyzont. Budują go liczne wzgórza, miejscami tylko poprzetykane przełęczami. Wiem, że nie znajdziemy tu żadnej kryjówki. Byłam o tym przekonana, gdy tylko wyszliśmy na otwartą pustynię. Nie potrafię kłamać. Lepiej zmierzyć się z prawdą, nieważne jak bardzo okrutna by była. - To co robimy? Za późno żeby zawrócić, ale nie mamy żadnej gwarancji, że tam dalej znajdziemy jakieś schronienie.
     Jeszcze raz przeczesuję spojrzeniem okolice i coś przykuwa mój wzrok. Dziwny kształt, tak bardzo niepasujący do typowego krajobrazu pustyni. Skupiam na tym uwagę do tego stopnia, że ignoruję wszystko, co mówi do mnie chłopak.
- Jared. - Chwytam go za rękę i mocno ściskam, gdy tylko rozpoznaję, co to takiego. On nie słucha, nie widzi tego samego co ja. Jeszcze nie. - Jared. Spójrz tam.
     Przez chwilę nie reaguje, a potem zerka na mnie bez zrozumienia. Widzę, że nie ma pojęcia o co mi chodzi. Jego myśli wciąż błądzą wokół ważniejszego problemu, naszej nowej kryjówki.
- Niby gdzie? - pyta, choć po jego minie stwierdzam, że nie jest tym wcale zainteresowany.
- Tam, tam ktoś leży.
     Dopiero moje słowa sprowadzają go na ziemię. Natychmiast nieruchomieje, a potem szybko zasłania mnie własnym ciałem. To już jego nawyk, czym niesamowicie działa mi na nerwy. Tym razem jestem jednak za bardzo zszokowana, aby się mu przeciwstawić. Od mojego ostatniego spotkania z człowiekiem minęło już kilka miesięcy i nie wspominam go zbyt pozytywnie. Chyba tylko dzięki Jaredowi udało mi się ujść wtedy z życiem.
- Halo, słyszysz mnie? - woła Jared, co uznaję za bezsensowne. Ten człowiek nie żyje. Nie widzę żadnych oznak, które mogłyby świadczyć, że jest inaczej. Jared jednak chce to sprawdzić. Rozkazuje mi zostać z tyłu, a sam podchodzi do leżącego. Nie mam najmniejszego zamiaru słuchać jego poleceń, dlatego już po chwili ruszam w tym samym kierunku. Chłopak zatrzymuje się kilka kroków przed ciałem i jeszcze raz upewnia się, że nic mu nie grozi. Ja stoję z boku, bacznie obserwując. Z bliższej odległości mogę już stwierdzić, że intruz jest mężczyzną. Ma krótkie, siwe włosy, a ubrany jest w ciemny prochowiec, pokryty teraz warstwą czerwonego piasku pustyni. Leży na brzuchu, więc nie widzę jego twarzy. Jednak nie wydaje mi się, abym kiedykolwiek wcześniej go spotkała.
    Jared chwyta go za ramię i jednym ruchem odwraca na plecy, a ja aż syczę z obrzydzenia. Zawartość żołądka podchodzi mi do gardła, prawie czuję gorzki smak wymiocin w ustach. Twarz nieznajomego jest zmasakrowana do tego stopnia, że z trudem odróżniam jej poszczególne elementy. Poszarpana skóra i porozrywane tkanki zwisają luźno w miejscach, gdzie kiedyś musiały być policzki, czoło, podbródek. Nie mam siły, aby zastanawiać się nad tym, co mogło doprowadzić ją do takiego stanu. Staram się odwrócić wzrok, ale on i tak powraca do ciała, odnajdując kolejne ubytki. Nieznajomy nie ma jednego ucha, a z drugiego pozostały jedynie marne szczątki, które równie dobrze mogą być innym narządem. Dłonie wydają się całe, może tylko odrobinę pokiereszowane, jakby rozjuszony kot naznaczył na nich ślad własnej frustracji, ale są jak dotąd najlepiej wyglądającą częścią ciała. Nie można tego samego powiedzieć o nogach mężczyzny. Póki zasłaniał je długi, ciemny płaszcz nie miałam żadnych podejrzeń. Teraz jednak widzę, że są w równie tragicznym stanie jak i twarz. A może i gorszym? Jedna noga to zwykły kikut obgryziony zapewne przez dzikie zwierzęta. Druga jest poszarpana oraz podrapana - miejscami brak skóry i mięśni sięga na niej aż do kości. Śnieżnobiały fragment piszczeli jest nazbyt widoczny pośród porannych ciemności.
     Jedyne, co wydaje się nietknięte to oczy. Przysłonięte ciężkimi powiekami, na których zaschnięte strużki krwi wraz z drobinkami piachu tworzą makabryczne wzory, utrzymują resztki normalności. Są świadectwem człowieczeństwa znalezionych zwłok. To na nich skupiam całą uwagę, aby uspokoić rozszalałą zawartość żołądka. Chyba w końcu powinnam przyzwyczaić się do takich widoków. W końcu to nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Jednak jest to trudne, wręcz niewykonalne.
     Może to absurdalne, ale postanawiam jeszcze raz sprawdzić puls. Nie może do mnie dotrzeć, że ten człowiek nie żyje już od kilkunastu dobrych godzin lub nawet dni. Nagle w mojej głowie pojawia się milion pytań, które mogłabym zadać nieznajomemu. On już na nie nie odpowie. Nie wytłumaczy mi co robił na pustyni, co go na niej spotkało, skąd przybył i czy napotkał na swojej drodze kogoś jeszcze... Żal ściska moje serce, a obrzydzenie odchodzi w niepamięć. Pragnę jeszcze raz przyjrzeć się jego twarzy. Ludzkiej twarzy. I właśnie wtedy, gdy już zamierzam odejść, dzieje się coś nieprawdopodobnego. Mięśnie pod powiekami drżą, a one same powoli unoszą się ku górze.



W sumie pewnie powinnam coś napisać na koniec, ale nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Po prostu piszcie co myślicie o tym czymś powyżej. Napomnę tylko o zaległościach, które wciąż o was mam. Większość nadrobiłam, ale na kilku blogach wciąż jestem opóźniona, więc za nie serdecznie przepraszam i obiecuję, że niedługo już wszystko będzie skomentowane :)
Czujecie już te wakacje?



36 komentarzy:

  1. Osz ty! Jesteś doprawdy genialna!
    Jak już zaczęlam czytać, to świat zniknął i nie moglam się oderwać! Pochlonęłam to w jednym kawałku i mam wrażenie, że z każdym kolejnym rozdziałem tylko coraz bardziej i bardziej się wciągam w to opowiadanie :D
    Końcówka mnie zabiła! Opis mężczyzny genialny, uwielbiam takie, wyszło ci naprawdę po mistrzowsku. Widać naprawdę mam powołanie na lekarza, bo opis zmasakrowanego ciała nie wzbudził we mnie odrazy, a fascynację :D
    ale że on żyje? No kurde. I oczywiście musiałaś teraz przerwać, poczas gdy ja już nie mogę się doczekać tożsamości i historii tego człowieka O_o
    dalej mi się to kojarzy z Igrzyskami, ale zaczynam myśleć, że jest nawet lepsze ... ^^
    no nic czekam na kolejny, pisz szybciutko! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieprawda, ale i tak dziękuję za komentarz :)
      Fajnie, że ci się spodobało i uważasz, że opis "poszkodowanego" nie wypadł tak tragicznie jak mi się wydaje.
      Oczywiście musiałam przerwać w takim momencie, bo nie byłabym sobą, gdybym doprowadziła jakiś wątek do końca w jednym rozdziale. Przecież zapowiedziałam, że tajemnice się pojawią, więc proszę :D
      Co do tożsamości i historii faceta z końcówki to szybko się tego nie dowiecie, ale już milknę, bo bym za dużo powiedziała!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Kilkuletnie znaczy ile? Jak trzy do 5 nawet 6, to wybacz, ale ja wspomnień i większość ludzi z tego okresu nie mam, dodatkowo wówczas zazwyczaj nasz świat kręci się wokół nas, kilkuletnie dzieci to egoiści, którzy na zmartwienia innych - jeśli rodzice się nie kłócą, leją.
    "kazała mi uciekać" - wciąż nie rozumiem, dlaczego matka i cała reszta skazała się na rzeź, skoro o tym wiedzieli wcześniej, nielogiczne
    "przypuszczeni" zgubiłaś a:)
    "wyewoluowało" MOMENT. MOMENT. AHAHAHAHA. Ewolucja w przeciągu kilku lat?! No łej, no łej. Nie ma takiej najmniejszej opcji, mógł dojść dobór naturalny, który te złe zwierzaki, by zostawiał bo pasują, ale "ROŚLINY STAŁY SIĘ AGRESYWNE"?! nie ma mowy. Ja wiem, że to są myśli bohaterki, ta ewolucjon, ale... Ten błąd nie może zostać dany na jej biedny kark, ponieważ to bubel logiczny świata. Tak przy okazji skoro zwierzaki lepiej sobie radzą, to mają dobry węch, gdy wyczuwają mięso spacerujące od kilku godzin po pustyni czemu go nie wywęszą i zaatakują? Przecież się lepiej dostosowały.
    o szczurze mięso - szkoda, że nie myślała o tym w poprzednim rozdziale xD
    "Mimo, że" - w takich konstrukcjach nie pojawia się przecinek:)
    Hm, fajna końcówka, całkiem dobry opis, ale Twoje rozdziały są nieco za krótkie, by dobrze wbić się w Twój świat:) Ogólnie rzecz biorąc widziałam tam coś jeszcze, co mi zgrzytało, ale nie chciałam się już czepiać, uznałam "dobra, niech będzie bohaterce", swoją drogą za chiny nie mogę sobie przypomnieć jej imienia. Ogólnie źle nie jest, ale jakoś dalej mnie nie przekonuje wiarygodność tej historii. Ale mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział będzie coraz lepiej;)
    Ja już mam wakacje, od miesiąca:3
    Weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, co do tej nielogiczności pierwszej, żeby nie było, ja wiem, że Żydzi godzili się na swój los, ale - ONI ŚLEPO WIERZYLI W TO, ŻE NIE SPOTKA ICH ŚMIERĆ, NAWET JEŚLI O TYM DOSKONALE WIEDZIELI. Innymi słowy Twoje przedstawienie tej sytuacji nie jest do końca klarowne, bo piszesz o tym, że szli, ale nie piszesz bynajmniej czym się kierowali, tym, że zostaną jednak Wybranymi, a może jednak trupami... Tutaj za mało było o ich motywacjach - wcześniej i teraz - bo inaczej bym się nie czepiała, takie rzeczy muszą być wyraźnie napisane, inaczej jak ze złym charakterem, o którym jest napisane, że jest zły, a tak naprawdę nic takiego wstrętnego nie robi, tak tutaj - idą na jakieś badanie czy są fajni czy nie fajni, z własnej nieprzymuszonej woli, tysiące ludzi ginie, ale nie wiemy właściwie dlaczego do końca się na to zgodzili, a "Uciekaj" do małej dziewczynki dokładnie mi mówi, że - matka wiedziała, co ją czeka, matka w sumie nie wiem czy musiała iść umrzeć, ale dziecko zostawiła samo, by radziło sobie z okrutnym światem, czyli de facto skazała ją na śmierć... I co mnie jeszcze dziwi - brak ruchu oporu.
      Cóż, tak czy inaczej rozdziały są tak krótkie, że ze świata właściwie nic się nie dostaje, a w zamian rozmyślenia dziewoi.
      Pozdrawiam:):)

      Usuń
    2. Hmm... I co ja mogę napisać? Na pewno dziękuję ci komentarz. Krytyka jest potrzebna. Może trochę podcina skrzydła, ale wywołuje też taką dobrą, sportową złość i zmusza do rozpatrzenia błędów, na które nigdy samemu nie zwróciłoby się uwagi.
      Jednak typowej logiki u mnie nie ma co się doszukiwać. To mój świat i wszystko, co tworzę - tworzę z rozmysłem, a nie przypadkowo. Wiem, wiele rzeczy może zgrzytnąć, ale piszę dla własnej przyjemności i nikogo nie przymuszam do czytania. Jak ktoś się na to decyduje, robi to na własną odpowiedzialność, za skutki nie ręczę ;)
      Jednak trochę muszę się obronić. Ja pamiętam wiele rzeczy ze swojego dzieciństwa z lat przedszkolnych i wczesnoszkolnych i to niekoniecznie ważnych.
      Matka nie skazała się sama na rzeź. Nie wiedziała co ją tam spotka, ale przeczuwała, że to nic dobrego, dlatego wolała, aby dziecko jej nie towarzyszyło. Lepiej dmuchać na zimne, niż poparzyć się gorącym.
      Co do ewolucji... Nigdzie nie napisałam kiedy się ona zaczęła. Równie dobrze mogła rozpocząć się wiele, wiele lat przed katastrofą, która zmieniła wygląd planety. Nikt wcześniej się tym nie przejmował, bo były ważniejsze sprawy. Inez dopiero teraz zwróciła na to uwagę. Porównuje je do tego, co słyszała od rodziców czy też przeczytała w różnych książkach. Zamierzam do tego jeszcze wrócić później.
      To samo tyczy się pustynnych zwierząt. To, że żadne nie zaatakowało naszej dwójeczki. Nie oznacza, że coś jest z nimi nie halo. Po prostu mają szczęście i tyle.
      Ze szczurzym mięsem podsunęłaś mi pomysł - zwracam honor. Tak jak wspomniałam wcześniej. Staram się poprawiać błędy i korygować niedociągnięcia, które są nieprzemyślane lub mi umknęły :)
      Ah i wiem, że po mimo nie powinno być przecinka, ale z rozpędu i tak go stawiam. Musze się tego oduczyć. bo stosuję nagminne.
      Co do długości - zdaję sobie sprawę, że mogłyby być dłuższe, ale chyba nie potrafię takich pisać. Wolę już wstawiać krótsze, ale częściej.
      Powiem ci, że też mam nadzieję, że wraz z kolejnymi rozdziałami będzie lepiej. Jako taki zarys w głowie już mam, ciężej przelać to na papier (arkusz worda)
      A wakacji to ci zazdroszczę! To ty maturalna, tak? Mnie czeka to za dwa lata (taaa, zachciało się 4-letniej szkoły) I co, masz już jakieś plany na przyszłość? :)
      Jeszcze raz dziękuję i również życzę ci mnóstwa weny.

      Usuń
    3. Podcina skrzydła? Daj spokój, jak dobra krytyka to i autor może wzlecieć wysoko, a ja nie miałam oczywiście na celu, by korzystać z nożyczek, pisałam tylko, co mi się nie podoba:D A jak mi się podobało to też pisałam:D
      Wybacz, ale tłumaczenie "mój świat" mnie nie przekonuje, gdybyś opierała go na czymś innym niż "Ziemia" i jej przeszłość, niczego bym się właściwie nie czepiała, ale rozumiem pisanie - dla siebie, ale publikując, musisz się liczyć, że czasem zdarzą się takie złe wiedźmy jak ja, co napiszę kilka słów o tym, co nie pasi:)
      I dziecko zostawiła pod opieką kogo? Przecież w takim świecie średnio sobie poradzi, to narażanie go na niebezpieczeństwo, mogła wiać z nią, bo przecież powinna mieć na uwadze, że dziewczynka sobie pomyśli "idę do mamy". Naprawdę ta całe iście na rzeź mnie nie przekonuje.
      Skoro przed katastrofą to do czego miałyby się przyzwyczajać?;> Jak zrozumiałam to właśnie katastrofa zmieniła wygląd świata. "Wszystko, co żywe i przeżyło kataklizm, wyewoluowało, aby dostosować się do nowych, cięższych warunków. Rośliny stały się bardziej agresywne," a tutaj winika zupeeeełnie, co innego, napisałaś, że zmiany zaszły po katastrofie;)
      I tak masz mało błędów, to akurat wpadło mi w oczko, więc napisałam, bo po co ma być bubel:D
      A mam, mam, ale jeszcze się nigdzie nie zarejestrowałam, ahahaha xD Jutro planuję, właściwie dzisiaj, bo jakoś odkładam i odkładam nieuniknione:)
      A ja też dziękuję:3

      Usuń
    4. Ja wiem, ja wiem :) Konstruktywną krytykę bardzo sobie cenię i dziękuję ci za nią. W końcu to ona popycha do ciągłego samodoskonalenia, a nie stania w miejscu. Jednak jakieś chwilowe zniechęcenie też się pojawia. To jest nie do uniknięcia ;)
      I fajnie, że piszesz co ci się nie podoba. Samemu trudniej to dostrzec, a tak mam trochę obiektywizmu do dyspozycji.
      Fakt, zamieszałam troszkę z tym pozostawieniem dziecka bez niczyjej opieki. Powinnam to jakoś sprostować. Może coś później wymyślę jeszcze. No, ale matka nie wiedziała, co ją czeka. Nie przypuszczała, że już nigdy do swojego dziecka nie wróci.
      Wcześniejszą ewolucję uzasadniam sobie tym, że pewne zmiany w klimacie zachodziły już przed katastrofą. Zwierzęta mają podobno wyostrzony zmysł, przewidują nieszczęścia. Dobra, może to nierealne, ale to w końcu fantastyka, więc mogę ponaginać trochę zasad, a was proszę o przymknięcie oka lub nawet dwóch :) A ja postaram się potem jakoś to naprostować w tekście.
      A jakie kierunki bierzesz pod uwagę? Ja mam tyle pomysłów, że już chyba dzisiaj zacznę eliminować kolejne szkoły xD

      Usuń
    5. Nie zniechęcaj się tylko pisz, coraz lepiej i lepiej!:3
      Ja tam nie owijam w bawełnę:)
      Rozumiem, ale to da się jakoś w przyszłości trochę naprawić, to dopiero trzeci rozdział, a tekstu jest niewiele, pewne rzeczy da się sprostować.
      Fantastyka? A ja myślałam, że bardziej sensacja, na razie nic z fantasy tutaj nie było, chociaż fantasy to trochę jest jak rzeka... Może... za bardzo fikcja literacka tutaj xD
      Ja biorę niemal wszystko pod uwagę, ale chociaż wiem, które miasta - Poznań, Wrocław i jakby nie było innej opcji to Szczecin, ale najchętniej na UAMik - zawsze chciałam studiować psychologię, trochę angielskiego się nauczyć i wyjechać do Danii, gdzie o pracę nietrudno a zarobki są kochane:3
      [dzikie-anioly.blogspot.com - jakbyś miała chwilę :D]

      Usuń
    6. Zniechęcić się nie zamierzam. To nie w moim stylu :D
      Za to tobie dziękuję za szczerą opinię ;)
      Oczywiście będę próbowała wszystko sprostować, jakoś zrozumiale wytłumaczyć. Może się uda przy kolejnych rozdziałach, a jak nie to krzyczeć głośno.
      Źle napisałam, bo to nie taka typowa fantastyka. Już raczej łączenie różnych gatunków. Na upartego to wszystko będzie można tutaj znaleźć przy odrobinie chęci. Ale fikcja literacka przede wszystkim xD
      Ooo psychologia. Nawet przez moment nad nią gdybałam, ale potem uciekłam w bardziej techniczne kierunki. Teraz jestem na logistyce, ale w tym roku stwierdziłam, że to jednak nie to i na studia póki co wybieram się raczej coś z mediami, organizacją reklamą - takie tam ;)
      Powiem ci, że już zaczęłam czytać to twoje dzieło, ale skomentuję jak już skończę czytać całość.

      Usuń
    7. Dobrze! Im więcej pisania, tym więcej wprawy i więcej zauważania swoich niedociągnięć^^
      Swoją drogą moje pierwsze teksty to istne - spalić i nigdy nie zaglądać, ale sentyment jest, więc gnieżdżą się na komputerze, a ja... Czytam i padam ze śmiechu nad wszelakimi błędami^^
      Będę krzyczeć!:D
      Dobrze, dobrze^^ Wiesz, pewnie inni nie zwracają uwagi aż tak na jakieś nielogiczności, ale po prostu mnie to kuje, więc wolę napisać niż siedzieć cicho:)
      Ja gdybałam nad wszystkim - prawem, dziennikarstwem, dietetyką, biologią człowieka, ratownictwem medycznym xD Muuultum rzeczy.

      Moje dieUo jeśli już!:D Jestem ogromnie ciekawa, co o nim powiesz:)

      Usuń
  3. Fajny rozdział ^^.
    Czyli główna bohaterka urodziła się jeszcze w normalnym świecie, i koniec świata stał się zaledwie kilka lat wcześniej niż rozgrywają się wydarzenia? Bo nie wiem czemu, ale cały czas myślałam, że to było dużo wcześniej i dziewczyna (znowu zapomniałam imienia) urodziła się już w takim świecie. No ale, też mi się przypomina książka "Intruz", i z tą wędrówką po pustyni, chłopakiem o imieniu Jared i tym ukrywaniu się. Tam w sumie nie było aż takiego końca świata jak tu, ale były te całe dusze i tak dalej... Heh.
    Też trochę mi zgrzytała ta ewolucja w ciągu kilku lat, bo to trochę niemożliwe, no ale to tylko fikcja, więc nie będę się aż tak tego czepiać.
    Podobały mi się przemyślenia bohaterki i to, że większość rozdziału to opis. Bo dialogów nie było zbyt wiele, głównie opisy ^^.
    Niepokoi mnie ten facet. Przecież w takich okolicznościach powinien być dawno martwy, no chyba, że to jakiś mutant czy coś? Hahaha. Jego opis wyszedł odpowiednio obrzydliwie, tak, że aż odłożyłam kanapkę, heh.
    Jestem ciekawa, co będzie dalej xDDD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Główna bohaterka urodziła się na pograniczu normalnego świata i świata po katastrofie. Katastrofa wydarzyła się kilkanaście lat wcześniej niż obecne wydarzenia.
      Wiem, ewolucja mogła zgrzytnąć. Ale w ogólnym zarysie chodziło mi o to, że zaczęła się już dużo wcześniej. Wiele lat przed katastrofą. W końcu w klimacie już wtedy zaczęły się rysować jakieś zmiany, więc i zwierzęta zaczęły się mimowolnie przeobrażać, aby przetrwać.
      Masz rację, facet dawno powinien nie żyć. Bez nogi wykrwawiłby się w kilka minut, a tu niee... Wszystko później wytłumaczę ;)
      No, ale cieszę się, że ogólnie ci się podobało, a końcowy opis wyszedł tak jak miał wyjść.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przepraszam Cię serdecznie za te opóźnienia, ale zapomniałam Cię dodać do informowanych! Teraz mam straszne zamieszanie z tymi blogami :/ Już czytam i kiedy to zrobię, skomentuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak już wspominałam, kocham taką tematykę *.* Inez z pewnością nie było łatwo się do tego wszystkiego przystosować, jednak, całe szczęście, udało jej się. Świat zmienił się diametralnie, wielu ludzi zginęło, a ona po prostu dała radę. Gdyby obwiniała się za śmierć matki, byłoby to niesłuszne. W końcu skąd mogła wiedzieć, co spotka jej rodzicielkę? Była małą dziewczynką... musiała tak szybko wydorośleć. Naprawdę jest mi jej żal.
    Tak czytałam sobie poprzednie komentarze i myślałam nad tą ewolucją. Kto wie, do czego natura jest zdolna. Ostatnio wszystko zmienia się aż zbyt szybko. Poza tym science-fiction to gatunek charakteryzujący się pewnymi elementami nierzeczywistymi, więc niektóre rzeczy mogą wydać się nieprawdopodobne.
    Podobał mi się opis poszkodowanego. Był taki brutalny. Aż wszystko sobie wyobraziłam. Łe xD I chyba mimo wszystko wciąż najbardziej przerażają mnie te wymiociny.
    Wracając do zmutowanych robaczków... bałabym się ich. Już sobie wyobrażam, jak po zobaczeniu takiej gąsienicy, zaczęłabym zwiewać jak nienormalna. Całe szczęście, że nie mieszkam w Australii...
    Tajemnicza sprawa z tym człowiekiem. Nie spodziewałam się, że ten otworzy oczy. I przerwałaś w takim momencie ^^ Jestem naprawdę ciekawa, jak to się dalej potoczy, co powie im tamten mężczyzna. Pisz szybko, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty, nie masz za co przepraszać! Mi zdarzają się dużo większe zaległości. U ciebie też jeszcze jeden rozdział mam nieruszony, ale obiecuję, że do końca tygodnia go przeczytam i skomentuję :)
      W ogóle dziękuję za komentarz. Inez musiała szybko dorosnąć. Jej dzieciństwo ograniczyło się do minimum i nie było wcale beztroskie. Dziewczyna jest jednak twarda, więc przetrwała. Gdzieżby inaczej :) Ma przy sobie Jareda, więc jest dobrze, choć i mnie samej zrobiło się jej żal.
      Co do ewolucji mam takie samo zdanie na ten temat jak ty. Przyroda nie jest do końca zbadana. Wystarczy spojrzeć na to co dzieje się w naszym świecie. Gdzie ta piękna wiosna, gdzie jesień? Tak jakby pory roku ograniczyły się do dwóch, tak bardzo przeciwstawnych. Aż boję się pomyśleć, co się wyrabia z tym klimatem i do czego to doprowadzi. Tzn. mam nadzieję, że nic na miarę mojego opowiadania się nie wydarzy, ale lęk jakiś tam zawsze jest ;)
      No, a poza tym to fikcja, mogę pozwolić sobie na kilka nieprawdopodobnych zjawisk xD
      I cieszę się, że opis poszkodowanego cię obrzydził! O to mi chodziło, więc widać, że spełnił swoje zadanie, choć miałam co do tego wątpliwości. Nie umiem pisać opisów. Historię tego człowieka poznacie trochę w późniejszym czasie. No, a końcówka regulaminowa i bardzo w moim stylu :D
      Eh, ale robaczki są spoko :) Póki trzymają się z daleka.
      Pozdrawiam :*


      Usuń
    2. Tak, te pory roku też mnie przerażają, choć długa wiosna i ciągły deszcz akurat przypadły mi do gustu, bo nie cierpię upałów. Ja też mam nadzieję, że nie zdarzy się nic aż tak strasznego. Natura szybko się przystosowuje do zmieniających się warunków środowiska, o ile nie są one nagłe. Hahah xD Właśnie! Latający Superman i inne takie, to w końcu też science-fiction i nikt się nie czepia ^^
      No, no, obrzydził. Już się nie mogę doczekać :)
      Nie ma to jak przerywać w tak emocjonującym momencie ^^
      Ja już mam paniczny lęk przed osami, a co dopiero jakieś zmutowane coś O_o

      Usuń
  6. Uwielbiam opisy uczuć i różnych sytuacji, w których znajdują się bohaterowie. A ty robisz to po mistrzowsku. I tak mam ochotę przybić tobie piątkę za to, że wpadłaś na pomysł na napisanie opowiadania z gatunku post-apokaliptycznym.
    Rozumiem bohaterkę, zaczynam ją coraz bardziej lubić. Wiele przeszła i na pewno jeszcze dużo przed nią. Niestety, będzie musiała żyć w tym świecie jeszcze przez jakiś czas, ponieważ wątpię, aby cud i zmiany przyszły tak szybko. O to trzeba powalczyć.
    Jared bardzo troszczy się o swoją przyjaciółkę. Na tyle, żeby zasłonić ją własnym ciałem. Żałuję, że większość mężczyzn takich nie jest i to zazwyczaj oni pierwsi biorą nogi zapas. Oczywiście nie życzę nikomu, aby musiał mieć takie życie jak Jared - sam, bez rodziny, bez domu.
    Ten znaleziony człowiek, on naprawdę żyje? Tak zmasakrowany, a jednak jest w nim jeszcze iskierka życia? Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Z drugiej strony jakiś przełom w akcji się przyda, a ten człowiek na pewno wprowadzi coś nowego.

    Pozdrawiam serdecznie, Donna W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Niesamowicie miłe jest to, co piszesz. Sama uważam siebie za beztalencie jeżeli chodzi o wszelkie opisy. Chociaż i tak jest lepiej, niż na początku mojej przygody z pisaniem. O tamtych czasach trzeba zapomnieć!
      Cieszę się, że polubiłaś Inez. I masz rację, jeszcze sporo dla niej szykuję i to niekoniecznie przyjemnych rzeczy. Świat nie zmieni się nagle z dnia na dzień.
      Jaredowi troskliwości odmówić nie można. Ten typ tak już ma :)
      Jeszcze wrócę później do historii mężczyzny z końcówki, bo nie chcę teraz niczego zdradzać.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Ten gościu ożyje?! kurcze, nieźle.
    Wczoraj przeczytałam rozdział, ale dziś komentuję, bo już w nocy siły nie miałam.
    ahh. wakacje. W piątek zakończenie. Już tylko na nie idę. Coś czuję, że będą będzie się działo...
    Do rzeczy, o opowiadaniu.
    Opisy są po prostu świetne, czuję się jakbym to widziała i czuła to co bohaterowie ( wiem, dziwne to, ale szczerze mówię.) Jedyne co mi przeszkadza, to, że tak krótko! (chociaż ja sama krócej piszę, ale gdzie tam ja się do ciebie będę porównywać.)


    Pozdrawiam, Frambuesa .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Fajnie, że podobały ci się opisy. Ja sama nigdy nie jestem do nich przekonana. A co do długości rozdziału - chyba po prostu nie umiem pisać dłuższych. Już wolę dodawać krótsze, ale za to nieco częściej.
      Mężczyzna z końcówki ożyje, nie ożyje - sami zobaczycie w kolejnym rozdziale.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. No dobra, w końcu jestem, przeczytałam rozdział i mogę się wypowiedzieć. Przepraszam cię jednak, ale wątpię aby komentarz był długi, bo lapka nie chce mi się odpalac, za daleko leży xd
    A więc przeczytałam sobie rozdział pod cieplutką kołderką, a za oknem brzydka pogoda. U ciebie też pada?
    A więc strasznie rozczulił mnie opis z tą rodziną. To było takie słodkie. Rozumiem jednak obawy, też nie chciałabym narazić swoich dzieci na takie same tortury jakie sama przeżywam. O mój boże, ten mężczyzna... mi sam opis wystarczył aby zrobiło mi się niedobrze. Kto tak go potraktował? Zwierzęta? Czy może człowiek? Coś czuje, ze to drugie. I on jeszcze żyje. O rany, współczuję facetowi!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam twój ból :D Mi też czasami nie chce się sięgnąć po komputer i wolę komentować z komórki lub tableta. Co do pogody - rano padało, potem było dość ciepło, a teraz znowu pada i chyba nawet gdzieś burza się przetacza, bo kablówka odmówiła posłuszeństwa jak to ona.
      Inez jest zbyt rozsądna, aby narazić kogokolwiek, a zwłaszcza dziecko na taki los. Dlatego pragnienia musi odłożyć na dalszy plan.
      Żyje, nie żyje - zobaczycie co wymyśliłam przy następnym rozdziale ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Ty i te Twoje końcówki! Dla mężczyzny to pewnie gorzej, że jeszcze żyje, bo zważywszy na opis jego stanu, musi przy tym bardzo cierpieć, ale jeśli chodzi o naszych głównych bohaterów, to i lepiej, bo dzięki niemu mogą dowiedzieć się, co go naprawdę spotkało i być może nawet uniknąć podobnego losu. Bardzo jestem ciekawa, czy za sprawą stanu znalezionego mężczyzny stoją tylko wygłodniałe zwierzęta, czy może coś jeszcze, coś całkowicie makabrycznego, co może znacznie utrudnić Jaredowi i Inez dostanie się do bezpieczniejszego miejsca. Po Tobie można spodziewać się tylko najgorszej opcji :> Muszę przyznać, że opis ciała mężczyzny był dokładny, a przez to podziałał na wyobraźnie, znakomicie sobie z nim poradziłaś.
    Czyli przeczucia Inez faktycznie coś zwiastują - tym razem znaleźli mężczyznę. Może ten świat w jakiś sposób wpłynął na ludzi i teraz mają jeszcze nie w pełni, ale jednak, rozwinięte jakieś umiejętności, które ułatwiają im przeżycie? Np. Inez i jej przeczucia, być może ktoś inny ma jakieś inne zdolności, z których znaczenia nie zdaje sobie do końca sprawy? Bardzo intryguje mnie Twój świat i te wszystkie różnice między nim, a tym, co widzimy na co dzień za oknem.
    Myślę, że fakt, iż Inez urodziła się jednak w normalniejszych czasach ma na nią spory wpływ, bo wspomnienia tego, co było mogą dawać przynajmniej nikłą nadzieję na lepszą przyszłość. Podobały mi się jej przemyślenia, bardzo lubię je czytać w Twoim wykonaniu, zawsze mają w sobie coś, co wprawia mnie w refleksyjny, nieco melancholijny nastrój :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem to właśnie za nie mnie wszyscy kochacie, prawda? :D
      Kurczę, aż chciałoby się zdradzić kilka tajemnic, ale nic z tego. Sprawa mężczyzny odnajdzie swoje rozwiązanie już w następnym rozdziale, a przynajmniej takie częściowe. Jego dokładniejsza historia zostanie zarysowana trochę później.
      Ej, ale taką sadystką okrutną to ja znowu nie jestem! W moich opowiadaniach zdarzają się też happy endy :D
      Cieszę się, że opis mężczyzny ci się spodobał. Zwykle to z nimi mam trudności.
      Co do Inez... Jeszcze tego nie rozgryzłam. To opowiadanie to wielki spontan, więc wszystko powstaje w trakcie. Więc może się okazać, że dziewczyna ma jakieś tam zdolności.
      Inez tak wielu wspomnień z normalnego świata nie ma. Była wtedy dzieckiem i pamięta tylko jakieś nieważne fragmenty. Sama katastrofa to pewnie dla niej jakaś plątanina obrazów i emocji. Negatywnych uczuć, strachu itp. Jednak dorastała w nowej rzeczywistości i to ten świat lepiej zna.
      Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam!

      Usuń
  10. Szkoda, że ten rozdział jest taki krótki, bo naprawdę przyjemnie mi się czytało. Tak już mam z Twoimi historiami :D Mam nadzieję, że czwórka będzie nieco dłuższa i pojawi się już wkrótce, ponieważ zakończyłaś w tak niespodziewanym momencie, że chcę jak najszybciej wiedzieć, co będzie dalej.
    Zastanawiam się nad podłożem przeczuć Inez. Można to nazwać zwykłą kobiecą intuicją, ale mi się wydaje, że to coś więcej. Może właśnie tak działa ewolucja i daje ludziom zalążki nadprzyrodzonych mocy, które pomagają im przetrwać? Bo jak widać, Inez znowu miała rację, a jej obawy nie brały się znikąd.
    Jej i Jaredowi musi być cholernie ciężko. Oboje pamiętają jeszcze normalny świat, w którym nie trzeba było troszczyć się o każdy następny dzień, przez co z trudem przyszło im przystosować się do nowego środowiska. Zrobiło mi się przykro, kiedy zrozumiałam, że Inez obwinia się za śmierć matki, a tak naprawdę nic nie mogła na to poradzić. Niestety wątpię, aby sumienie kiedykolwiek dało jej spokój, tak już po prostu jest.
    Zastanawiam się, skąd ten mężczyzna wziął się na takim kompletnym pustkowiu? Jeszcze ktoś go zmasakrował, aż nie mogę uwierzyć, że jeszcze żyje. Byłam przekonana, że bohaterowie znaleźli porzuconego trupa, a tutaj niespodzianka. Ciekawa jestem, co się stało i czy facet w ogóle pamięta, kto go tak urządził. Szczerze powiedziawszy nie chciałabym być teraz w jego skórze - ma tak pokiereszowane ciało, więc chyba już śmierć byłaby lepsza od odczuwanego przy tym wszystkim bólu.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Rozdział znowu taki króciutki nie był. Przynajmniej nie najkrótszy w mojej karierze. No, ale postaram się, aby kolejne były jeszcze dłuższe.
      A kiedy następny rozdział? Postaram się go opublikować 1 lipca :)
      Przyznam się, że jeżeli chodzi o przeczucia Inez. Na początku miała to być po prostu zwykła intuicja, ale w sumie to opowiadanie to jeden wielki spontan, więc nie mam pojęcia, co jeszcze z niego wyniknie w trakcie pisania.
      Co do pamiętania poprzedniego świata... No to tak niezupełnie. Oboje byli dziećmi, więc z tamtych lat przetrwały tylko jakieś fragmenty wspomnień. Luźny zarys tego, co się wtedy działo. Nie mogą tego obiektywnie ocenić, porównać.
      Inez często zastanawia się, co by się stało, gdyby wszystko potoczyło się inaczej. Właśnie przez to zaczyna się obwiniać. Trochę to irracjonalne, ale tak to jest.
      No, a historię mężczyzny poznacie trochę później. Może uda mi się was czymś zaskoczyć ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  11. Jak zwykle zakończyłaś w takim momencie, że aż mam ochotę krzyknąć i prosić cię o więcej! W końcu nie zawsze człowiek, który już definitywnie wygląda jak trup, otwiera oczy! Nie no mylę się, jakoś nie wydaje mi się, aby ktokolwiek w jego stanie, który tak nawiasem opisałaś tak dokładnie, że kanapka, którą niedawno zjadłam, podchodzi mi do gardła, mógł nagle się przebudzić i tak po prostu zareagować na otaczających go ludzi. W sumie wydaje mi się to tak nieprawdopodobne, że przyszło mi na myśl, że to tylko przez ruch jakiegoś robactwa, w końcu jakieś musiało się dostać do zmasakrowanego ciała, albo włączyłaś w tę historię jakiegoś zombiaka. Wiem, wiem już koloryzuje, fantazjuje i wyobraźnia mnie nieźle ponosi, ale zwyczajnie trudno mi zaakceptować najoczywistsze rozwiązanie tego zdarzenia...
    Nie przeciągając już mojego rozwodu nad tym krótkim, acz intrygującym momentem. Cały rozdział jest po prostu... genialny - tak to najlepsze słowo. Napisałaś kawał naprawdę dobrego tekstu i nie tylko przez końcówkę pragnę, aby móc już przeczytać coś więcej. Twoje opisy - coś niesamowitego! Może i piszę ci to praktycznie za każdym razem, gdy dodaje komentarz u ciebie, ale co ja mogę poradzić? Jestem pod urokiem tego rozdziału i tyle, chociaż nie pogardziłabym, gdyby pojawiło się tu trochę więcej akcji. Nie będę jednak narzekać, bo to dopiero początek opowiadania, a w nich jakoś zawsze większej jej ilości nie mogę się dopatrzeć. Przynajmniej mogę poznać bohaterów i się z nimi zżyć, a z twoimi już zaczynam. Eh... pisz szybko ciąg dalszy! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle miłych, ciepłych słów!
      Zbyt długo na ciąg dalszy czekać nie będziesz musiała :) W poniedziałek postaram się opublikować nowy rozdział. I wtedy też zacznie się wyjaśniać sprawa tego mężczyzny znalezionego na pustyni. Może jakoś tam uda mi się was zaskoczyć.
      Ja na swoje opisy zawsze narzekam. Zwłaszcza miejsc lub przedmiotów, bo na początku mojej przygody z pisaniem miałam z nimi niesamowite problemy. Teraz jest chyba lepiej, ale wciąż doszukuję się jakichś niedoskonałości. Wiem, głupie, ale cóż począć ;)
      A akcja się pojawi w większej ilości i to już nawet w następnym rozdziale. Tak mi się przynajmniej wydaje.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. W poniedziałek? Już na samą myśl zacieram ręce :)
      Ja nie dostrzegam w twoich opisach niedoskonałości, sama chciałabym tak pisać! Ale jeśli w ten sposób sprawisz, że będą jeszcze lepsze to ja nie mam zastrzeżeń, abym tylko mogła je sobie poczytać :D

      Usuń
  12. No jesteś mistrzynią końcówek, naprawdę.
    Ciekawe, co stało się temu mężczyźnie. Może dopadli go Wybrani albo jacyś inni rozbójnicy? No i dlaczego on wciąż żyje, skoro jest pokiereszowany do granic możliwości.
    Inez i Jared jak na razie poruszają się bez jakiegoś konkretnego celu (no może oprócz znalezienia kryjówki) ale może po spotkaniu tego mężczyzny coś się wyklaruje. Chociaż nie przypuszczam, żeby on mógł mówić z tak zmasakrowaną twarzą.
    Jako pasjonat biologii też miałam się doczepić do tej ewolucji, ale potem stwierdziłam: toć to science-fiction, tu można więcej, a i tak będzie okej. Swoją drogą, też mnie ciekawi, czy ludzie jeszcze jakoś się zmienią i dostosują do ciągle zmieniającego się świata. Ale jak już wyszło, że oprócz tekstu czytam też komentarze, to powiem, że Twoje opowiadanie właśnie jest typową fantastyką. Postapokalipsa to chyba jeden z najbardziej popularnych podgatunków sf, zwłaszcza w filmach.
    A myślałaś, żeby łączyć ze sobą po dwa rozdziały? Bo teraz, jak dla mnie, są za krótkie, ledwo zacznę czytać i już się kończy. A przy dłuższym rozdziale łatwiej byłoby się wgryźć w ten interesujący świat.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie no wiem, że te moje końcówki czasami są już naprawdę denerwujące, dlatego staram się je ograniczyć do niezbędnego minimum.
      Historię mężczyzny, a przynajmniej jej zalążek poznacie już w następnym rozdziale. Przynajmniej tak mi się wydaje.
      Dla Inez i Jareda najważniejszym celem w tym świecie jest przetrwanie. Znalezienie kryjówki, pożywienia, ale masz rację. Po następnym rozdziale do tych zadań dojdzie kolejne wyzwanie.
      Namieszałam z tą ewolucją - wiem. Ale usprawiedliwiam to sobie tym, że po prostu zaczęła się dużo wcześniej, niż rozpoczął się kataklizm, który zmienił wygląd świata. Poza tym masz rację. Science-fiction daje trochę szersze pole popisu. Postaram się go jeszcze bardziej nie poszerzać w następnych rozdziałach ;)
      Ja nie potrafię oderwać się od fantastyki po prostu. Kiedyś próbowałam swoich sił w obyczajówce, ale po kilku rozdziałach stwierdziłam, że to jednak nie to.
      Powiem ci, że nawet nad tym myślałam, ale nie wiem czy nie byłoby wtedy jeszcze większego zamieszania, gdybym zaczęła łączyć po dwa rozdziały. Teraz jeszcze idzie dzień po dniu, ale potem zaczną się przeskoki o kilka dni, tygodni, miesięcy. Jeszcze to przemyślę ;) Może coś mądrego wymyślę.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Z jednej strony są denerwujące, bo chciałabym koniecznie już wiedzieć, co dalej, a z drugiej - no rozumiem, że to ma sprawić, że wrócę na następny rozdział. I tak bym wróciła, ale jest też większa ciekawość.
      Ja nie mówię, że to źle, bo to jest fantastyka. To właśnie dobrze ;) Tylko po prostu mam fioła na punkcie gatunków i podgatunków i jeśli, przykładowo, ktoś mi mówi, że fantasy to tylko elfy i średniowiecze - krew mnie zalewa. Nawiasem mówiąc, jeśli masz ochotę, to zapraszam na e-kompendium.blogspot.com - właśnie zaczynamy cykl artykułów o teorii fantastyki ;)
      Chyba nie byłoby zamieszania, i tak musisz wpleść w tekst, że minęło ileś czasu. Ale to już Twoja decyzja ^^

      Usuń
  13. Myślałam, że uda mi się zagościć u ciebie wcześniej, ale jak zwykle nie wyszło. Ten tydzień miałam tak zawalony, że praktycznie tylko spałam i siedziałam na uczelni.
    Ale wracając do rozdziału.
    Nie sądziłam, że przeczucia Inez tak szybko się sprawdzą. Stawiałam, że będzie mieć to miejsce nieco później albo chociażby dotyczyć znalezienia kolejnej kryjówki lub coś w tym stylu. A tu tak się porobiło.
    Sam opis mężczyzny bardzo szczegółowy i dający do myślenia. Aż tysiące pytań przychodzi do głowy w związku z nim. Co się stało? Kto mu to zrobił? I czy już jest bezpiecznie, czy "tamci", kimkolwiek są, nadal gdzieś tam są, czy już odeszli, bo zrobili to, co mieli.
    Jednak to, że ten mężczyzna podniósł powieki wywołało u mnie olbrzymie zaskoczenie i aż sama nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Co prawda mam kilka pomysłów, ale wydają mi się one dość absurdalne.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. Cieszę się, że w ogóle tu do mnie dotarłaś i postanowiłaś wyrazić swoją opinię o tym rozdziale ;) Bardzo ci za to dziękuję.
      Co do mężczyzny znalezionego na pustyni... Wrócę do tego później. Troszkę bardziej później ;) W następnym rozdziale będzie jakieś nawiązanie do tego, ale na wiele bym nie liczyła.
      Ja ci powiem, że wszelkie pomysły dozwolone. To co sama wymyśliłam też wydaje mi się dość absurdalne... A zresztą sami to ocenicie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. „Nieznajomy nie ma jednego ucha, a z drugiego pozostały jedynie marne szczątki, które równie dobrze mogą być innym narządem.” – „same”
    No, Monia! To przegięłaś z tą końcówką. Nie, żebym teraz właśnie jadła… Wyobrażenie sobie tych wszystkich odpadających tkanek, łuszczących się z ciała, kikuta nogi, było dla mnie bardzo łatwe i strasznie tego żałuję. Bo teraz nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mi skóra schodzi z twarzy. Zawsze tak mam , jak coś widzę albo o czymś czytam. Mam wrażenie, iż to dzieje się także mi. Więc nie cieszę się, że zamieściłaś taki fragment o.O Ale z drugiej strony, oceniając czysto obiektywnie to było wręcz fenomenalne! No, przepraszam, ale nie każdemu udaje się tak doskonale odzwierciedlić takie chwile. I jeszcze otwieranie oczu… Na początku myślałam, że dziewczyna będzie miała jakąś moc ożywiania zmarłych, czy coś :D Ale potem poszło tak naturalnie, że aż nieprawdopodobnie. Osobiście, gdybym zobaczyła takiego człowieka, w dodatku otwierającego oczy, to chyba bym się porzygała. Nie wytrzymałabym tak, jak ona! Nie ma szans!
    Ogólnie sam fakt, że dziewczyna ma takie rozterki wewnętrzne jest całkowicie zrozumiały. Sama zaczęłabym się zastanawiać nad tym, czy jest sens mieć dziecko, skoro świat jest taki, a nie inny. To chyba jest naprawdę bezsensu. Jedynie cierpiałoby dlatego, że matce zachciało się udawać, że mimo sytuacji, jaka panuje na świecie, może być jednak szczęśliwa ze swoją rodzinką. Ciekawe, jak na to zareaguje Jared. Może jakoś wybuchnie i będzie próbował przemówić dziewczynie do rozsądku? A może także podziela jej zdanie?? :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Znów z takim opóźnieniem... Wybacz, ale mam wrażenie, że odkąd jest wolne od szkoły, nauki i tego wszystkiego to dużo trudniej mi się ze wszystkim zebrać. Ale postanowiłam dzisiejszy wieczór poświęcić na nadrobienie wszystkich zaległości, zaczynam od Ciebie. :)
    Po tej końcówce to w ogóle zapomniałam, co miałam napisać... Zawsze jak sobie wyobrażam takie rzeczy to mi się niedobrze robi, a jak stanął mi przed oczami widok tego faceta... Hmm, baaaaardzo szczegółowo to wszystko opisałaś, oczywiście to jest na plus, ale tak mnie wykrzywiło jakoś po tym... A już to zdanie, że on otwiera oczy O_O brrrr! jest upał, a mi jest zimno!
    Hmm, jak patrzę na komentarze powyżej to stwierdzam, że ja jakoś nie zwróciłam uwagi na tę ewolucję. Przyjęłam, że tak mogłoby być. W sumie ja naprawdę rzadko się czepiam takich rzeczy, więc się sobie nie dziwię. ^^

    OdpowiedzUsuń