poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 4



Lipiec, 2239 r


     Czarne, niczym naturalne złoża węgla lub ciemność bezgwiezdnej nocy, tęczówki wirują w zawrotnym tempie, zanim ustają i skupiają się wyłącznie na mnie. Są przeraźliwie puste. Martwe. Brak w nich jakichkolwiek oznak człowieczeństwa, których wcześniej tak wytrwale poszukiwałam. Czy one naprawdę się poruszyły? Może to moja wyobraźnia... Powinnam taktownie przestać się gapić. Jednak nie mogę się zmusić do odwrócenia wzroku. Choć próbuję, on i tak uparcie wraca, skupiając się wyłącznie na niesamowitych oczach mężczyzny. To one go przyciągają. Patrzę jak zahipnotyzowana. Milczę. Nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Niczym banalna, ale dość efektowna sztuczka podrzędnego magika, kolor tych oczu sprawia, że nie potrafię być względem nich obojętna. Nakłaniają, abym całkiem się zatraciła i poddała, wręcz zrezygnowała z życia. Od ich widoku kręci mi się w głowie, a krzyk przerażenia zamiera gdzieś w gardle i dusi. Dusi powoli, odbierając dopływ cennego tlenu. Sama nie wiem czy to, co widzę oraz czuję jest prawdą czy tylko zwodniczą fikcją stworzoną przez zmęczony, zastraszony umysł. Ale czy wyobraźnia byłaby w stanie odtworzyć tak wiarygodnie wstrętny odór rozkładającego się ciała? Tego nie wiem, rozpaczliwie poszukuję innych dowodów na to, że jeszcze do końca nie zwariowałam.
   Jared jeszcze nie dostrzegł tego co ja, więc nie potwierdzi ani nie zaprzeczy moim teoriom. Zajęty jest przeszukiwaniem łachmanów trupa w celu znalezienia pożytecznych przedmiotów, z których moglibyśmy skorzystać w późniejszym czasie. Słyszę jak co jakiś czas mamrocze coś pod nosem czy jęczy z zawodu, gdy kolejna kieszeń płaszcza okazuje się pusta. Tak, jesteśmy niczym sępy - żerujemy na cudzym nieszczęściu, aby zaspokoić własne potrzeby. Wiem jednak, że tak właśnie trzeba. Aby przetrwać w tych niesprawiedliwych czasach, niekiedy trzeba się poniżać, upodlać. Kraść, kłamać, zabijać. Wola przetrwania jest w takich momentach najsilniejsza. Nic nie może się jej równać czy przeciwstawić. To właśnie ona dostarcza mi zdrowy rozsądek i popycha dalej ku życiu, choćbym zwątpiła i pragnęła czegoś innego. Dlatego w końcu otrząsam się z szoku, po czym odsuwam się odrobinę od ciała. Choć na nowo nieruchome, wciąż niepokoi. Narzuca na mnie pragnienie ucieczki. Czuję się przez nie jak dzikie zwierzę osadzone w pułapce, czekające tylko na własną zgubę. Przeczucie jeszcze nigdy mnie nie oszukało, a teraz wręcz wrzeszczy, abym wzięłam nogi za pas, póki jest jeszcze na to choć odrobina czasu. Chcę uciekać jak najdalej od tego przerażającego miejsca, gdzie najprawdopodobniej nie czeka nas nic dobrego. Miejsca, w którym tak wyraźnie czuć niedawną obecność kostuchy.
     Muszę stąd odejść. Teraz. Szybko. Inaczej oszaleję. Cofam się o kilka kolejnych kroków, lecz czynię to zbyt wolno lub zbyt późno. Ręka mężczyzny, który wydawał się do tej pory martwy, wystrzela w moją stronę i jednym, błyskawicznym ruchem chwyta mnie za kostkę. Nie to niemożliwe! Porusza się znacznie szybciej, niż mogłabym się tego spodziewać po człowieku znajdującym się w takim stanie. Nie, o czym ja myślę? Przecież on w ogóle nie powinien się ruszać! Był martwy! Tymczasem on nie daje mi nawet chwili na odpowiednią reakcję. Mocno wpija w nią długie, pożółkłe paznokcie, przecinając, haratając, kalecząc skórę. Krew wytacza się z otwartych ran, spływa w dół. To boli, ale ból w tym przypadku jest dobry. Pozwala mi się wreszcie wziąć w garść, choć to chyba złe określenie. Jeszcze nigdy wcześniej strach tak bardzo mnie nie sparaliżował, a jednocześnie nie wyzwolił nowych pokładów sił. Krzyk w końcu odnajduje swoje ujście i natychmiast zwraca uwagę Jareda. Wrzeszczę ze strachu tak głośno, jak tylko potrafię. Próbuję jednocześnie oswobodzić nogę z uścisku, ale wcale mi to nie wychodzi. Jest on zbyt silny, abym mogła sobie sama z nim poradzić. Myśli pędzą w zawrotnym tempie, próbując pojąć, co tak w ogóle się tutaj dzieje. Przecież to absurdalne! Mężczyzna nie żyje, nie może żyć! To musi mi się śnić. Tak, wystarczy się uszczypnąć, aby przegonić senna marę. Tylko czemu ona nie znika, a ból zdaje się być prawdziwy?
- Inez! - Chłopak odrywa się od swojego zajęcia i rzuca się mi na ratunek, gdy tylko odnajduje się w nowej sytuacji. Chyba do końca nie rozumie jeszcze, co się dzieje, ale wie, że jest to złe, a ja znalazłam się w tarapatach. Więcej mu nie potrzeba. Wymierza jeden, celny kopniak w ramię nieznajomego. Słychać chrzęst kości, lecz to nic nie daje. Dłoń mężczyzny wciąż ściska moją nogę z tą samą zaciętością i nie zamierza jej puścić. Z jego ust wytacza się ślina i spływa po pokiereszowanym policzku. Warczy jak dziki zwierz walczący o pożywienie, gdy Jared podejmuje jeszcze jedną próbę oswobodzenia mnie.
- To nic nie da! Padnij! - wrzeszczy chłopak, po czym dopada porzuconego nieco dalej plecaka i wydostaje z niego zdobytą niedawną broń. Posłusznie upadam na ziemię, a potem uchylam się przed strzałem, jak tylko mogę najbardziej. Jest to ryzykowne posunięcie, ale bezgranicznie ufam w zdolności strzeleckie Jareda. Słyszę huk. Pocisk trafia prosto w głowę stwora, ale nic poza tym. Nabój znika gdzieś w jego ciele, jakby zatapiał się w maśle i tyle. Żadnej krwi, żadnych wnętrzności rozbryzganych po okolicy. Wydaje mi się, że zamiast coś zdziałać, tylko bardziej go rozwścieczyliśmy. Ryk, który z siebie wydaje jest tego najlepszym dowodem. Mrozi krew w żyłam. Powoduje, że drżę pod jego wpływem i wpadam w coraz większą panikę. Widzę jednak, że stwór skupia całą swoją uwagę na Jaredzie jako swoim potencjalnym konkurencie w walce o ofiarę. To moja szansa! Wykorzystuję chwilę jego dekoncentracji i wyszarpuję nogę z uścisku, po czym rzucam się do ucieczki. Uciekam, jak najdalej poza zasięg jego dłoni. Słyszę za sobą, że Jared robi chyba to samo, ale boję się nawet spojrzeć za siebie, aby się upewnić. Jestem cholernym tchórzem, durną egoistką! To stworzenie powinno mnie zeżreć i nikt by za mną nie zapłakał. Przecież chłopak nigdy nie zachowałby się w ten sposób. Najpierw zadbałby o moje bezpieczeństwo, a potem dopiero martwiłby się o siebie. A ja co? Mogłabym go zostawić na pastwę losu, aby tylko uratować własną skórę. Zwolnij, wariatko! Zobacz, co z Jaredem! Idiotko, stój! Piach trzeszczy pod moimi stopami, gdy biegnę pod górę. Nie mam zamiaru się zatrzymywać. Nie mogę, nie w tym życiu... a jednak to robię. Wyrzuty sumienia przybierają na sile i wymuszają to na mnie. Cholerne sumienie. Ile razy ryzykowałam już przez nie życie? Stanowczo za często. Posłusznie czekam, aż Jared do mnie dołączy, choć serce bije mi jak oszalałe. Niecierpliwie przebieram nogami, obserwując jak chłopak wdrapuje się pod górę, biegnąc moim śladem. Gdy wreszcie chwyta mnie za rękę i ciągnie dalej, czuję, że nie dam rady już dłużej uciekać. Wszystkie moje mięśnie drżą, a adrenalina powoli ustępuje miejsca zmęczeniu. Nie, nie teraz. Muszę biec dalej. Coś podpowiada mi, że tak pokaleczony mężczyzna nie powinien poruszać się równie szybko jak my, ale nie powinien też żyć! A żyje! Brak tu jakiejkolwiek logiki. Kolejne, szybkie zerknięcie przez ramię utwierdza mnie w tym przekonaniu. Stwór wytrwale podąża naszym śladem. Brak nogi nieco go spowalnia, ale czołga się dalej i to szybciej, niż robiłby to zdrowy, w pełni sił człowiek .
     Biegniemy dalej, lecz w końcu mięśnie zaczynają się męczyć. Coraz częściej się potykamy, coraz więcej tych potknięć kończy się upadkiem. W końcu nie mam już żadnej motywacji, aby podrywać się do dalszej ucieczki. Pierwsza się poddaję, a Jared idzie moim śladem. Oboje upadamy na piach z głuchym jękiem i łapczywie łapiemy powietrze, niczym ryby wyłowione z wody. Słońce wznosi się coraz wyżej, temperatura wzrasta niemiłosiernie. Czuję jak po plecach i czole spływają mi strużki potu.
- Ja pierdolę. Co to było? - Jared krzywi się i odwraca na plecy. Zasłania drżącymi rękoma twarz przed ostrym słońcem. Oddycha szybko, nierównomiernie. Sama pewnie wyglądam dużo gorzej, a przynajmniej tak właśnie się czuję. Moje dłonie przypominają w tej chwili jedną, wielką, roztrzepaną galaretę. Co chwilę spoglądam nerwowo w kierunku, z którego przybiegliśmy. Wątpię, aby tamten mężczyzna nas dogonił w takim stanie, ale strach pozostaje. - Ty też to widziałaś? Czy to tylko ja oszalałem?
     Patrzy na mnie przez rozcapierzone palce, szukając potwierdzenia swoich słów. Przełykam ślinę, zwlekając z odpowiedzią. Chyba wolę wmawiać sobie, że to wszystko było jedynie wytworem mojej bujnej, rozszalałej wyobraźni.
- Najwyraźniej oboje jesteśmy wariatami - mruczę pod nosem, a on wzdycha ciężko.
- Może to jakaś zbiorowa fatamorgana? - proponuje bez większego przekonania. Kręcę głową z powątpieniem. To nie było żadne złudzenie optyczne. Jestem tego pewna. Zerkam na swoją nogę. Na łydce dalej widnieje krwawe świadectwo niedawnego spotkania z truposzem. Z rozoranej skóry nadal płyną strużki ciemnej krwi i kroplami skapują na pustynny piach. Dopiero teraz zaczynam cokolwiek odczuwać. Wcześniejsze cierpienia skutecznie maskowała adrenalina, ale teraz zniknęła, ustępując miejsca innym uczuciom. Ból wysunął się na prowadzenie i przyćmił wszystko inne. Czuję, jakby ktoś nakłuwał moją nogę tysiącem maleńkich, ostrych sztyletów lub przykładał do niej rozgrzany pogrzebacz. Muszę powstrzymywać jęk. Jak taka rana mogła powstać w tak banalny sposób? I dlaczego tak bardzo boli? Wydawało mi się, że to zwykłe zadrapanie, draśnięcie. - Bardzo boli?
    Przenoszę wzrok na Jareda i przyłapuję go na tym, że również ocenia moje obrażenia. Jak zwykle nieomylny. Marszczy czoło, analizując powagę sytuacji.
- Nie, nic mi nie jest. Naprawdę.
- Akurat, kłamczuchu. - Uśmiecha się, ale brak w tym uśmiechu typowej radości. Wydaje się być zatroskany. - Chodź tu do mnie, trzeba to jakoś opatrzyć.
     Mówi jedno, ale nie czeka na mój ruch. Sam zrywa się z ziemi, po czym kuca przede mną z plecakiem w rękach. Wątpię, aby znalazł w nim coś użytecznego, lecz znowu mnie zaskakuje. Wyjmuje z niego malutką buteleczkę bez żadnej etykiety. Co jeszcze kryje ten niewielkich rozmiarów pakunek oprócz broni oraz pożywienia?
- Co to? - pytam nieufnie. Jared nie zrobiłby mi krzywdy celowo, ale wolę się upewnić, że wie co robi.
- Woda utleniona, a przynajmniej coś co pachnie tak jak ona. Na gruzowiskach znalazłem domową apteczkę, ale większość lekarstw było albo przeterminowanych, albo niewiadomego zastosowania. Wziąłem tylko to, co uznałem za przydatne. - Wzrusza ramionami, a ja kiwam głową na znak zrozumienia. - No dobra. I tak musimy to czymś odkazić, żeby nie wdało się jakieś paskudne zakażenie. To wydaje mi się odpowiedniejsze, niż zwykła woda. Zaciśnij zęby, bo może na początku trochę szczypać.
      Wykonuję jego polecenia, ale kiedy polewa rozcięcia środkiem odkażającym, mimowolnie krzywię się z bólu, a mój oddech staje się płytszy. Muszę przymknąć oczy, aby się do tego przyzwyczaić.
- A teraz musimy trochę zaimprowizować, bo nie znalazłem niestety żadnych opatrunków - tłumaczy przepraszająco i zanim zdążę zaprotestować, odrywa rękaw własnej koszulki i obwiązuje nim moją łydkę. Krew wcale nie przestaje cieknąć, więc po chwili błękitny materiał barwi się na czerwono. Chłopak się krzywi, gdy to widzi. W błękitnych tęczówkach migocze napięcie. Nowe obawy pojawiają się w jego umyśle, a nie chcę, aby tak było.
- Dziękuję - szepczę, aby odwrócić jego uwagę od problemu. Chyba poskutkowało, bo uśmiecha się już pewniej i pochyla w moją stronę, kradnąc pocałunek. Muska moje usta swoimi z niezwykłą delikatnością. Jednak nawet w tych ruchach wyczuwam napięcie. Wciąż się boi. Ja również, ale liczyłam na to, że on mnie od tego uwolni, że pozwoli, abym się zatraciła w jego bliskości. Nic z tego. Jared po chwili odsuwa się, siada obok mnie i sięga do cięższego plecaka z pożywieniem. Wyjmuje z niego butelkę z wodą, niespiesznie odkręca, po czym mi ją podaje. Przyjmuję ją z wdzięcznością, bo  gardło mam wyschnięte na wiór. Piję małymi łykami, dawkuję, choć najchętniej wypiłabym wszystko na raz. Gdy tylko gaszę pierwotne pragnienie, oddaję butelkę Jaredowi. Muszę go szturchnąć w ramię, aby zareagował. Myślami jest bowiem daleko stąd. Nie mogę go za to obwiniać. Sama zastanawiam się jak bardzo otarliśmy się dzisiaj o śmierć. Ile jeszcze takich razy szykuje dla nas los? Za którym znudzi mu się ta zabawa i postanowi ją ukrócić na zawsze? Co wykorzysta następnym razem, aby do tego doprowadzić? Boże, czemu na to pozwalasz? Czemu nie reagujesz? Przecież widzisz, że dzieje się źle! Ten stwór... Ojcze, przecież nie był dziełem twoich rąk. Jestem tego pewna. On żył. Nie, inaczej - on istniał. Mimo tak rozległych ran, posiadał zdolność do poruszania się. Powinien być martwy, leżeć kilka metrów pod ziemią! Czułam smród trupa. Był krwiożerczy. Chciał mnie zabić. I to bez powodu, bez najmniejszego powodu. Jak mogłeś do tego dopuścić?! Czyżbyś o nas już zapomniał? Spisał na straty? Boję się. Boże, ja się tak cholernie boję... Obawiam się kierunku w jakim zmierza ten świat. Czyżby to nie koniec zmian, jakie przeżyła nasza planeta przez ostatnie lata? Mamo, jeżeli mnie teraz słyszysz, wiedz, że bardzo cię potrzebuję. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Hej, nie martw się - Jared wyrywa mnie z zamyślenia, z niemej rozmowy ze zmarłymi. Lustruje moją postać czujnym wzrokiem przed którym nie mogę uciec, choć bardzo pragnęłabym schować się pod ziemię. Chyba już wyłapał, że zbliżam się niebezpiecznie do granicy paniki. Chce mnie pocieszyć. Nie mówi jednak, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Wie, że byłoby to kłamstwem. Niepewną prawdą, za moment mogącą przerodzić się w czysty fałsz. On zaleca mi spokój, choć sam jest daleko od takiego stanu. Stara się być moją ostoją, chce być dzielny. Powinnam wziąć z niego przykład.
- Chyba nie umiem - przyznaję, spuszczając wzrok. - Ten człowiek... stworzenie... to coś. Skąd ono się wzięło?
     Chłopak kręci głową. Nie zna odpowiedzi na moje pytanie. Jest bezradny.
- Nie mam pojęcia, ale przysięgam ci, że się tego dowiem. A teraz chodź, nie możemy tutaj dłużej zostać. Musimy znaleźć trochę cienia. - Pomaga mi wstać, a potem wspiera, gdy kuśtykam w wyznaczonym kierunku.




Wyszło... dziwnie. Tak, to zdecydowanie dobre słowo. Jeszcze tylko pełzającego po pustyni czegoś mi brakowało do szczęścia. No, ale moja wybujała wyobraźnia rządzi się swoimi prawami i nie mam na nią większego wpływu. Wybaczcie! Jeżeli przymkniemy na to oko, a najlepiej już oba od razu, to w sumie wyszedł kolejny dość krótki rozdział i to prawie w całości opisowy, z którego najpierw byłam zadowolona, a teraz jestem coraz mniej. Mam jednak nadzieję, że tam nie posnęliście po drodze i choć odrobinę udało mi się was zaskoczyć. Poza tym polało się trochę krwi. Niedużo, ale będzie tego więcej, co pewnie było do przewidzenia dla tych, którzy już trochę mnie znają. Postać tajemniczego jegomościa miała zostać wytłumaczona, ale w sumie chyba nie bardzo to wyszło. Cóż, w kolejnych fragmentach postaram się to jakoś lepiej wyjaśnić, ale na pełne rozwiązanie tej zagadki trzeba będzie troooszkę poczekać. Inaczej by tak zabawnie nie było ;) No, ale Jared obiecał, to Jared wszystko wywęszy.

Nowy rozdział - 20 lipca


19 komentarzy:

  1. (...) więc nie potwierdzi ani nie zaprzeczy moim teorią. teoriom.

    Miałam poczytać do kolacji, ale szybko odpuściłam sobie jedzenie. Zamiast tego puściłam Ozzy'ego Osbourne'a, jakoś mi się wpasował xD
    Muszę Ci przyznać, że mnie cholernie zaskoczyłaś, bo po tym "trupie" spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego. Myślałam, że to ktoś w typie Inez i Jareda - uciekinier, dezerter, ktokolwiek - tylko złapany przez Wybranych, torturowany i porzucony. Zresztą, kto wie, co tam wymyśliłaś - może to oni go jakoś "przerobili"? ;> Nie znam w pełni Twoich możliwości, bo oprócz tego znam jedynie Granicę, ale potworek był mocny, naprawdę. Przynajmniej dla mnie.
    Mam nadzieję, że z nogą Inez nie będzie działo się nic poważnego, ale kto wie, co miało w pazurach takie coś. I przez cały czas pod koniec miałam wrażenie, że on ich jednak dorwie.
    Czekam na więcej faktów o "trupie". Może czai się tam więcej takich? W każdym razie mam nadzieję, że ten wątek jeszcze wróci ;)

    Jeszcze tylko pełzającego po pustyni czegoś mi brakowało do szczęścia.
    Może Pełzającego Chaosu? Nie...? Szkoda :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Ostatnio zaczęłam poczytywać Kinga i coraz dziwniejsze pomysły przybywają do mojego móżdżka :P Zdecydowanie powinnam to ograniczyć.
      Chyba, że życzycie sobie większych potworków, ale to na własną odpowiedzialność!
      Co do Inez - oczywiście nic nie zdradzam. Gdzieżbym śmiała popsuć wam niespodziankę i uroki oczekiwania :D Powiem tylko tyle, że to jeszcze nie koniec ich pobytu na pustyni, więc różne rzeczy mogą się zdarzyć.
      I potwierdzam - wątek wróci ;) Jeszcze dokładnie nie wiem kiedy, ale w najbliższej przyszłości.

      Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Fajny rozdział ^^. Ale i tak tęsknię za granicą-przebudzenia, może dlatego, że tamto już lepiej znam, a do tego dopiero się przyzwyczajam :).
    W każdym razie, udało ci się dobrze oddać atmosferę. Ten stwór jest przerażający! Niby powinien być dawno martwy, a jednak poruszał się, a nawet gonił ich przez pustynię. Ale może on tak naprawdę nie jest żywy, a to po prostu coś innego? Teraz ponosi mnie fantazja, ale może to jakiś stwór, który specjalnie przybiera taką postać, aby zwabić właśnie takich nieuważnych, zaciekawionych wędrowców? To, jak złapał Inez za nogę (ha, wreszcie sobie przypomniałam jej imię ;P) było niepokojące i zarazem fajnie wyszło, bo stworzyło pewne napięcie.
    Podoba mi się troskliwość Jareda. To dobrze, że nawet w takich czasach i w takich okolicznościach, gdzie najważniejsze jest przetrwanie, wciąż są ludzie, którzy zachowali w sobie jakieś ludzkie odruchy i nie są jedynie bezmyślnymi zwierzętami. Dobrze, że bohaterka nie jest zupełnie sama, a ma przy sobie kogoś przychylnego.
    W ogóle zastanawia mnie, jak się dalej potoczy akcja i jakie masz pomysły na to opowiadanie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Nie zamierzam porzucać tamtego opowiadania. Po prostu muszę sobie zrobić od niego przerwą. Myślę, że w drugim miesiącu wakacji znowu zacznę tam publikować.
      Cieszę się, że tak uważasz, bo stwór miał być przerażający ^^ W sumie jeszcze sama dokładnie nie przemyślałam jego przeszłości. Jakiś tam zarys mam, ale muszę dopracować szczegóły, więc w tej chwili nie powiem ci czy masz rację, czy nie ;)
      Jaredowi opiekuńczości odmówić nie można. Mimo okrutnych czasów, on troszczy się o Inez. Taki wyjątek od reguły, bo zapewniam, że cała reszta trochę się różni od naszej dwójeczki.
      Pomysły przybywają z rozdziału na rozdział. Już chyba wiem jak zakończę to opowiadanie, a to jak do tego doprowadzę to już otwarte karty ;) Sama boję się o tym myśleć.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ten człowiek, czy czymkolwiek się teraz stał, jest taki dziwny, przerażający. Nie dość, że złapał ją za nogę i skaleczył, to jeszcze wyruszył za nimi w pościg i jeszcze wydaje się być znacznie odporniejszy i silniejszy od zwykłego człowieka. Wydaje mi się, że to może być jakiś eksperyment Wybranych, którzy sami siebie chcieli udoskonalić, albo w taki sposób przez apokalipsę zmieniają się ludzie. Tylko niech to nie będzie żadna choroba, ładnie proszę, bo wtedy raz, że najpewniej Inez mogła się zarazić, a dwa że... że no przekonasz się, czytają Magię czterech :P W każdym razie pojawił się tutaj kolejny wątek owiany tajemnicą i mam nadzieję, że Jared zgodnie ze swoimi słowami dowie się prawdy.
    Na ich miejscu pewnie nie ośmieliłabym się dotknąć ciała w takim stanie, ale rozumiem, że przy ich warunkach życia nie należy marnować żadnej szansy na znalezienie czegoś użytecznego.
    Podobał mi się fragment, gdy Jared zajął się raną Inez. To naprawdę troskliwy facet, który nie zawahałby się oddać życia za swoją ukochaną. Mam nadzieję, że jakieś okoliczności ich nie rozdzielą, bo byłoby naprawdę szkoda.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cieszę się, że tak uważasz, bo ten stwór miał być przerażający.
      Jednak nie potwierdzę ani nie zaprzeczę twoim przypuszczeniom ;) Sama jeszcze zastanawiam się jak to rozegrać. Mam kilka kuszących opcji.
      Ej, ale z tą Magią Czterech to mnie zaskoczyłaś i zaintrygowałaś :P Co ty tam szykujesz dla tych swoich biednych bohaterów?
      Ja pewnie też, gdybym zobaczyła rozkładające się ciało, uciekłabym z krzykiem, ale przez ich poczynania przemawia desperacja. Chwytają się wszystkich możliwości, aby tylko przeżyć.
      Oj tak, Jaredowi opiekuńczości odmówić nie można. Szczególnie względem Inez, bo z innymi ludźmi to różnie będzie ;) W każdym razie ta dwójeczka na pewno bardzo się różni od reszty społeczeństwa o czym w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. To pełzające coś jak najbardziej przypomina mi "zombiaka", ale zdecydowanie poczekam na to, co wywęszy Jared. Mam wrażenie, że nieźle mnie to zaskoczy, nie mniej już w tym rozdziale znacznie pobudziłaś moje szare komórki. Nie spodziewałam się, że to coś będzie się tak szybko ruszać, a tym bardziej, że tak niespodziewanie złapie Inez za kostkę. O mało nie podskoczyłam na krześle, czytając. Co prawda wywołało to w dziewczynie odpowiednią reakcję i przyśpieszyło przekazanie Jaredowi, że ich "martwy człowiek" nie jest do końca taki martwy, ale osobiście wolałabym, aby obeszło się bez takiej dawki adrenaliny dla Inez. Cóż teraz zapewne będzie nie najlepiej z jej nogą, a to zapowiada niezbyt radosny okres w wędrówce tej dwójki. Mam tylko nadzieję, że nie jest tak źle, jak to wygląda... Cóż warunki zdecydowanie twoi bohaterowie mają masakryczne: piasek, słońce, upał, ograniczone zapasy, czyhające na każdym kroku niebezpieczeństwa(np. takie "pełzające coś") i dodatkowo zraniona noga dziewczyny. W zadnym wypadku nie chciałabym się znaleźć na ich miejscu!
    Jeżeli zaś chodzi o moje ogólne wrażenie dotyczące tego rozdziału. Niesamowity! Tak wiem, mówię to dosyć często, ale naprawdę, według mnie, świetnie potoczyłaś tą akcje z "umarlakiem" i stworzyłaś genialne opisy. Aż chce się czytać i tyle! Co mnie tylko w tym wszystkim tu załamuję? W sumie to wcale nie jest trudne do zgadnięcia... Mianowicie - nowy rozdział dopiero 20 lipca! Obym tylko wytrzymała i przyzwyczaiła się do czekania! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Tak, Jared będzie miał znaczący wpływ na rozwiązanie zagadki truposza z pustyni, ale o tym dużoo później. Czy ono zaskoczy? No mam nadzieję, że tak, ale ostatnio stałam się strasznie przewidywalna. Tak na stare lata :D
      Fakt - zraniona noga podróży po pustyni nie ułatwi. Przecież już teraz była męczarnią. Z tempem jakie narzuci na nich stan Inez będzie jeszcze gorzej. Nie należy zapominać też o pustynnych stworzonkach, tylko trochę bardziej sympatyczniejszych od pana trupa. Lubię się nad nimi znęcać nie ma co ^^
      Ja cię po prostu uwielbiam, wiesz? Szczerzę się jak głupia do ekranu, przez to twoje słodzenia. A poziom cukru we krwi mam tak wysoki, że do jutra nie zasnę. Nie ma bata!
      Jeżeli uda mi się skończyć nowy rozdział przed 20, to pojawi się trochę wcześniej, ale marne szanse na to, bo prawie nie ma mnie w domu ostatnio, jedynie wieczorami mam okazję przysiąść do komputera, ale wtedy muszę nadganiać zaległości. No nic, zobaczymy jak to będzie ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Przewidywalna? Jakoś nie zauważyłam, ale w tym przypadku mogę odwołać się jedynie do własnej osoby, bo nie wiem, jak to jest z innymi...
      "tylko trochę bardziej sympatyczniejszych od pana trupa" - jakoś nie brzmi mi to na pocieszenie i już mi jest żal twoich bohaterów. Nie mają oni z tobą łatwo i zdecydowanie nie chciałabym się znaleźć na ich miejscu.
      Za dużo słodkości to bardzo niezdrowo, a więc będę musiała się w przyszłych rozdziałach powstrzymywać przed serwowaniem ci kolejnej dawki cukru. Jeśli dodasz jakiś kiepski rozdział to mi w tym ułatwisz, ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić takiego w twoim wykonaniu. Nie mniej jednak, jeśli nie zapomnę o swoim postanowieniu postaram się wyjątkowo nie zatracić całkowicie w tekście i wyszukiwać błędy. Może w końcu uda mi się jakieś ci wytknąć? Chociaż mam wrażenie, że są na to marne szanse... :D

      Usuń
    3. Ej, nie :D Lepiej się zatracaj w tym tekście, bo się jeszcze bardziej pogrążę! A, że ja słodycze lubię to możesz dosypać jeszcze z kilo cukru i będzie ok, tylko mój dentysta przyśle ci pozdrowienia ;D
      No tak, moich bohaterowie łatwego życia ze mną nie mają. W sumie jakby się nad tym zastanowić to żaden do tej pory zbyt miło nie miał, hah!

      Usuń
    4. Ok to ja pozostanę przy "zatracaniu". Miło będzie dostać pozdrowienia od dentysty. Jestem ciekawa, co by w takowych on zapisał :)
      Poza tym ja też słodycze lubię, chociaż jeśli weźmie się pod uwagę czekoladę, to jest to chyba zbyt słabe słowo, bo nią mogłabym wchłaniać bez przerwy :D
      Niestety żaden... Eh może nad którymś bohaterem się w końcu zlitujesz?
      PS: Planuję jeszcze dziś dodać nową notkę u siebie, a więc tak z góry już cię na nią zapraszam :)

      Usuń
  5. Takiego obrotu sprawy kompletnie się nie spodziewałam. Myślałam, że ten człowiek jakimś cudem przeżył - pomimo paskudnych obrażeń - i spróbuje poprosić o pomoc, tymczasem znienacka zaatakował głównych bohaterów! Strach Inez był tak ogromny, że sama zaczęłam się bać. Bałabym się martwego ciała (tj. czułabym dyskomfort i pewnie jego widok śniłby mi się przez wiele nocy), a co dopiero, kiedy pozornie nieżyjący człowiek zaczyna zachowywać się jak bestia, a nawet rusza w pogoń. Chyba tylko cudem Inez udało się wyrwać ze szponów tego dziwnego stwora. Szczerze powiedziawszy opisałaś całą scenę tak genialnie i obrazowo, że nawet teraz, pisząc ten komentarz, mam przed oczami bezkresną pustynię, przez którą ucieka dwójka bohaterów, a kilkanaście metrów za nimi pełzającego truposza. Nie wiem, czy to dobry pomysł, że przeczytałam ten rozdział wieczorem xD W każdym razie cieszę się, że Inez i Jared jakoś umknęli temu potworowi.
    Faktycznie krótko - zdecydowanie za krótko - nie mnie akcja trzymająca w napięciu, a przede wszystkim znakomicie opisana :)
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie powiem, ciekawy przypadek z tego... hmmm... czegoś, cokolwiek to jest. Najbardziej zastanawiam się, czy to coś żyje, czy jednak jest jakimiś chodzącymi zwłokami. Ale pewnie na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie poczekać dłużej.
    Nie dziwię się, że Inaz tak zareagowała, w końcu niejeden postąpiłby podobnie albo nawet gorzej na jej miejscu. Do takiego czegoś nic nie jest w stanie człowieka przygotować, nawet takiego, który musi żyć w takim świecie jak bohaterowie.
    Zaskoczyło mnie natomiast to, że Jared postanowił go przeszukać. Rozumiem, że mogłoby się okazać, że znaleźliby coś pożytecznego, ale z drugiej strony mógłby się zarazić albo coś. Przecież nie wiedział, z czym ma do czynienia.
    Rana Inez też nie wygląda dobrze, mam nadzieję, że nic złego w przyszłości z tego nie wyniknie. Podobało mi się natomiast to, gdy Jared zajął się nią tak troskliwie :)
    Natomiast zdziwiłam się trochę, że owe coś ich jednak nie dopadło. Zdawałoby się, że ma nad nimi przewagę, a tu nagle oni padają z wycieńczenia, a tego czegoś nie ma. To takie trochę dziwne.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Żywy trup był super! Takie zombie, heh. Ale trochę przerażający. Na ich miejscu dostałabym zawału, gdyby takie coś złapało mnie za nogę. Aż dreszcze przechodzą po ciele, jak o tym pomyślę. Ciekawe, skąd się wziął i czym dokładnie jest. Cóż, no to liczę na Jareda i jego śledztwo w tej sprawie. Heh, aż boję się pomyśleć, do czego jeszcze Twoja wyobraźnia jest zdolna, a równocześnie nie mogę się tego doczekać. :) Pozostaje jeszcze pytanie, gdzie teraz się schronią? Mam nadzieję, że uda im się coś znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam twoją wybujałą wyobraźnię! Naprawdę! Co za rozdział! Faktycznie, za krotki, czuję ogromny niedosyt, ale treść powalająca! Uwielbiam takie sytuacje, fantastykę pełną parą, rozlew krwi i co najważniejsze opisy <3 Co tam dialogi, opisy rządzą :D
    jestem naprawdę zaintrygowana co to za facet. Co za stworzenie, które przypomina zombie? który przeżył postrzał w głowę, który tak mocno zranił Inez? Teraz zaczynam się bać, że mógł jej zaaplikować jakąś truciznę, ale przecież aż tak okrutną sadystką nie jesteś, co? twoi bohaterowie już i tak nieźle dostają w kość. No ale znając Ciebie to dopiero początek :P
    Nie mogę się doczekać kontynuacji! i aż mnie coś bierze, gdy widzę,że następny 20 lipca. Czy ty oszalałaś? tak długo kazać nam czekać? Mam nadzieję, że jednak dodasz dużo szybciej. Może 14 lipca, chociaż? Moje urodziny, możesz sprawić mi prezent :D
    a więc czekam na nowość tu i na granicy, bo coś dawno tam się nic nie ukazało :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja przez ten cały czas myślałam, że ten człowiek im pomoże. A on ich zaatakował jakby był jakimś wariatem. A może faktycznie zdziczał przez ten cały czas? Żyjąc w takim świecie latwo o choroby, ten ciągły strach, niepewność, głód... Dla niektórych to za dużo.
    Nie mniej jednak nie rozumiem po co on się pojawił? Śmiertelnie ich wystraszył, to fakt. Ale coś więcej? Ewentualnie mógł pokazać, co się z czasem dzieje z czlowiekiem. Nawet bez jednej nogi potrafił atakować, waczyć o swoje. I wydaje mi się, że ta rana na nodze Inez wcale nie jest taka powierzchowna jak się wszystkim wydaje. W końcu nadal krwawiła. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej może stać się tej dziewczynie krzywda. I gdzie potem znajdą pomoc? Jeżeli Inez okaże się być bezużyteczna to ją zabiją.
    Ciągle nie mogę uwierzyć, że Jareda i Inez coś łączy. Oni zachowują się bardziej jak rodzeństwo, para najlepszych przyjaciół, którzy walczą o wspólne przetrwanie i zawsze najpierw dbają o tę druga osobę. Nie jak para zakochanych. Mogę powiedzieć tylko: uff. Czasami mam dość śliniących się na swój widok nastolatków, naprawdę.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    Pozdrawiadam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rany boskie, w końcu przeczytałam. Nie wiem, zabij mnie, na krzyż przybij, ale nie miałam żywcem kiedy wejść! Na szczęście się dzisiaj zmobilizowałam i dałam czadu! Cały rozdział na raz przeczytałam, haha! Jak ostatnio rzadko... :D
    Co to było, do jasnej ciasnej popielatej? o.O Co to za stwór?! Moja całkowicie nie z science-fictionowana wyobraźnia każe mi wierzyć, iż ten stwór niegdyś był człowiekiem. Ale przez różne eksperymenty prowadzone na nim, albo jakieś oddziaływania radioaktywnych pierwiastków, które zostały uwolnione podczas zagłady świata, jego geny zostały całkowicie zmutowane, przez co nie jest już człowiekiem. Nawet chcąc przeżyć musiał zmienić swoją naturę, teraz nie dbając już o człowieczeństwo. Stał się zwierzęciem, które nie wie, co to litość, miłość, dobro. Liczy się jedynie jego przetrwanie. Jak tytuł opowiadania wskazuje... Wola przetrwania.
    A dziewczyna ? Szczerze? Gdybym była na jej miejscu, zeszłabym na zawał już w momencie, gdy to straszne stworzenie poruszyło oczami! A co dopiero, jakby mnie dotknęło! I jeszcze zraniło! Nie żeby coś, ale podejrzewam, iż żadne z naszych bohaterów szczepione na tężec nie było, więc nad dziewczyną wisi groźba zakażenia się. Oby się jednak bez tego obyło, bo i po co jej kolejne kłopoty? ;>
    Ale szczerze mówiąc, to podobał mi się ten rozdział. To stworzenie zdecydowanie było w nim najlepsze. Nie wiem, coś Ty wymyśliła, ale to jest świetny (żeby nie przekląć!) pomysł. Na coś takiego jeszcze nie udało mi się natrafić! Więc chwała i gloria Ci za to, moja droga! Obyś dalej wpadała na takie pomysły! ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. w końcu dotarłam. na wstępie chciałabym przeprosić za tak długą nieobecność. na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że grałam w Heroes V więc to raczej marne tłumaczenie...
    rozdział podobał mi się, choć jakoś gryzie mnie ten czas teraźniejszy. ostatnio znów zaczęłam czytać trylogię Magicznego Kręgu i tam też jest czas teraźniejszy, ale jakoś nie mogę się przekonać.
    czy to stworzenie (?) było jakimś zombie? tak mi się skojarzyło. czytałaś Kosiotrzepa?
    Inez i Jared to ładna parka :) choć trochę martwi mnie rana dziewczyny. mam nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie ale z Jaredem na pewno nic jej nie grozi. wierz, że on się nią dobrze zaopiekuje :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Już? Tak szybko koniec? Siedziałam przez cały rozdział nawet się nie ruszając, a nagle koniec. I ten rozdział był jeszcze lepszy niż poprzedni, ten chodzący, albo może pełzający, trup był straszny. Chyba nie chciałabym nawet siebie wyobrażać w takiej sytuacji. Jeszcze jak on ją złapał za tę nogę... Skądś Ty go wytrzasnęła! Ciekawe czy on ich teraz gdzieś tam nie dogoni. A jak takich jest więcej? O_O Jestem bardzo ciekawe czego to dowie się Jared [denerwuje mnie to imię tutaj. tak jak imię Inez uwielbiam, tak jego mnie drażni...]. Och, czuję, że tak szybko to im spokoju nie dasz. :)
    Jednak Inez nie jest aż taką egoistką, zatrzymała się w końcu. Nie ma co jej się nawet dziwić, kto by nie uciekał, gdyby goniło go takie coś? Pewnie wielu znalazłoby się takich jak Inez, którzy uciekaliby myśląc najpierw o sobie. Sama się zastanawiam jak zachowałabym się ja, ale nie dowiem się tego, póki jakieś zombie nie będzie mnie gonić, a tego chyba szybko nie doświadczę XD
    Ach, świetny rozdział. Nadal mną trzącha jak myślę o tym truposzu.
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń